Jak zapowiada zastępca sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej Jewgienij Łukjanow, Polska i Rumunia mogą stać się celami dla rosyjskich rakiet. Urzędnik wyjaśnia, że chodzi o sytuację, gdy Warszawa i Bukareszt rozmieszczą na swoich terytoriach elementy amerykańskiej tarczy antyrakietowej. "Rozmieszczenie elementów tarczy rakietowej, wyrzutni, które realnie wymierzone są w nasze strategiczne siły jądrowe, jest dla nich problemem. Automatycznie stają się naszymi celami" - stwierdził. "Jeśli podoba im się to, by z powodu amerykańskich zbrojeń stać się celami, to jest to ich wybór. Logika konfliktu polega na tym, że nikt na nim nie wygrywa, a ktoś trafia pomiędzy (walczące strony). I oni mogą znaleźć się pośrodku" - dodał Łukjanow Rosjanie chcą "uściskać swoich braci: Polaków, Łotyszy i Estończyków" Moskwa nie jest zdziwiona decyzją Pentagonu o rozmieszczeniu w Europie amerykańskiego sprzętu wojskowego. Jak wyjaśnia "Moskiewski Komsomolec", nie ma w tym żadnej sensacji, bowiem takie plany istniały od dawna. Rosyjski dziennik przypomina, że podobną strategię USA przyjmowały już w okresie "zimnej wojny", rozmieszczając w zachodnich Niemczech bazy ze sprzętem wojskowym. Ponieważ w tej chwili nie ma w Europie amerykańskich czołgów, podjęto więc decyzję o ich przywróceniu - stwierdza gazeta. Cytowany przez "Moskiewskiego Komsomolca" ekspert Wiktor Murachowski dodaje, że rozmieszczenie amerykańskiego sprzętu na stałe w jednym kraju można by nazwać stworzeniem "mocnej pięści". Jeśli jednak kontyngent będzie rozrzucony w różnych częściach Europy, to rosyjskie rakiety taktyczne i samoloty poradzą sobie z nim. "Będzie można uściskać naszych braci: Polaków, Łotyszy, Estończyków i podziękować im za taki prezent" - drwi rosyjski specjalista. Z kolei ekspert agencji Ria Novosti Władimir Batjuk nazywa decyzję Pentagonu "symboliczną". Dodaje przy tym, że na takie gesty nie ma co reagować, a gdyby Moskwa chciała, to może na nie odpowiedzieć rozmieszczeniem dodatkowych rakiet typu Iskander w obwodzie Kaliningradzkim.