Flagi Federacji Rosyjskiej i Moskwy w miejscach publicznych opuszczono do połowy masztów. Odwołano wszystkie imprezy rozrywkowe w mieście. Stołeczne stacje radiowe i telewizyjne skorygowały swoje programy. Zrezygnowały też z emitowania reklam. W soborze Chrystusa Zbawiciela, najważniejszej świątyni prawosławnej Rosji, odprawione zostanie nabożeństwo w intencji ofiar ataku terrorystycznego. Będzie mu przewodzić arcybiskup istrzański Arseniusz, wikariusz patriarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla. Liturgie żałobne celebrowane są także w innych cerkwiach. Na stacjach Łubianka i Park Kultury, na których doszło do zamachów, przed tablicami informującymi o tych tragediach, tysiące pasażerów składają kwiaty i zapalają znicze. Niektórzy się zatrzymują i przez chwilę stoją w milczeniu. Prawie wszyscy mają łzy w oczach. - Akurat w tym czasie jechałem na uczelnię. Wyszedłem ze stacji tuż przed wybuchem. Kilka minut i mogło być po mnie - powiedział na stacji Park Kultury 20-letni Andriej, student pobliskiego Moskiewskiego Państwowego Uniwersytetu Lingwistycznego (d. Instytutu Języków Obcych im. Maurice'a Thoreza). - Przyjechałam specjalnie, by oddać hołd zabitym. Na co dzień rzadko korzystam z tej stacji. Ucierpieli niewinni ludzie. Za co? - wyznała z kolei 19-letnia Marina. Po poniedziałkowym ataku zaostrzono środki bezpieczeństwa w metrze. Milicjanci - niekiedy z psami wyszkolonymi do wykrywania ładunków wybuchowych - patrolują teren wokół stacji; obserwują wejścia do podziemnej kolei. Wielu zmierzających do metra jest legitymowanych. Niektórym funkcjonariusze kontrolują bagaż. Patrole milicyjne widać również przy schodach ruchomych na stacjach i na peronach. Dodatkowe patrole milicyjny dyżurują też na dworcach kolejowych i w portach lotniczych. Milicja monitoruje także drogi wjazdowe do Moskwy. Wiele samochodów jest zatrzymywanych i sprawdzanych. W środkach naziemnej komunikacji miejskiej nadawane są komunikaty wzywające pasażerów do zachowania czujności i informowania o podejrzanych przedmiotach pozostawionych w środkach transportu. Ruch w metrze nie odbiega od tego sprzed zamachów. Tłoczno jest również na linii Sokolniczeskaja, przy której usytuowane są obie zaatakowane stacje. Do normy wróciło też życie w mieście. Spowite kirem flagi i większa liczba milicjantów na ulicach, to praktycznie wszystko, co przypomina o poniedziałkowej tragedii. Zamachy przeprowadziły terrorystki-samobójczynie. Według Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), bomby zdetonowały dwie kobiety pochodzące z Północnego Kaukazu. W obu wypadkach we wrakach wagonów znaleziono fragmenty kobiecych ciał z charakterystycznymi obrażeniami, świadczącymi o tym, że zabite miały na sobie materiały wybuchowe. Pierwsza eksplozja nastąpiła o godz. 7.57 czasu moskiewskiego (5.57 czasu polskiego) na stacji Łubianka, w samym sercu stolicy Rosji. Kilkadziesiąt minut później, o godz. 8.37 (6.37 czasu polskiego), doszło do drugiego wybuchu - na stacji Park Kultury, także w centrum Moskwy. W związku z atakiem stołeczna milicja poszukuje dwóch kobiet, które towarzyszyły terrorystkom, gdy te na stacji Jugo-Zapadnaja, na linii Sokolniczeskaja, wchodziły do metra. Zarejestrowały to kamery monitoringu. Zamachy w Moskwie: Kto za tym stoi?