Rosyjska gazeta określiła tych dwoje polityków jako "kluczowych pretendentów" do urzędu prezydenta Stanów Zjednoczonych. Ocenę ich ubiegłotygodniowych wystąpień opatrzyła tytułem "Moskwa zjednoczyła Demokratów i Republikanów". "Kommiersant" zauważył, że Clinton już w swoim pierwszym wystąpieniu przedwyborczym w sobotę w Nowym Jorku "zaliczyła Rosję do grona państw, które tradycyjnie stwarzają zagrożenie dla jej kraju". "A młodszy brat 43. i syn 41. prezydenta USA Jeb Bush nazwał prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina "zabijaką" i dopuścił możliwość zwiększenia amerykańskiej obecności wojskowej w Europie Wschodniej" - dodał dziennik. "Kommiersant" przypomniał, że Clinton jako sekretarz stanu wielokrotnie występowała z krytyką pod adresem Rosji. "A niedawno wezwała ona do zwiększenia presji na Rosję i oskarżyła europejskie kraje o "małoduszny stosunek" do Moskwy. Jej zdaniem, jeśli Kreml nie napotka na "twardy odpór" w odpowiedzi na swoje działania na Ukrainie, to spróbuje rozszerzyć strefę wpływów na cały region poradziecki" - wskazała gazeta. Zdaniem "Kommiersanta" pierwsze deklaracje Busha dotyczące polityki zagranicznej, które złożył podczas zeszłotygodniowej, pięciodniowej podróży do Niemiec, Polski i Estonii, pokazały, iż "Moskwa bezpodstawnie liczy na to, że jeśli prezydentem zostanie Republikanin, relacje między dwoma krajami będą bardziej pragmatyczne oraz nieobciążone sporami o wartości i ideologię". Moskiewski dziennik przypomniał, iż w czasie swojej podróży Bush oświadczył, że "Waszyngton powinien robić więcej, aby przeciwdziałać +agresywnym+ krokom Moskwy". "Opowiedział się on za aktywizacją manewrów NATO w Europie Wschodniej i dopuścił możliwość rozszerzenia amerykańskiej obecności militarnej w tym regionie" - zwrócił uwagę "Kommiersant".