- Wybaczcie nam, pamięć o poległych powinna nas zjednoczyć. Dziękuję wszystkim obywatelom Rosji za wytrzymałość i za jedność. Szczególna wdzięczność należy się tym, którzy uczestniczyli w wyzwoleniu ludzi - powiedział Putin. Dodał, że akcja antyterrorystyczna udowodniła, że Rosji nie można rzucić na kolana. Liczba zakładników, którzy zginęli w wyniku zamachu i akcji komandosów, przekroczyła 90 osób wg rosyjskiego ministerstwa zdrowia. W porannym szturmie zastrzelono 50 terrorystów. Wielu wyzwolonym zakładnikom wciąż grozi śmierć z powodu zatrucia gazem, użytym najprawdopodobniej w czasie szturmu przez siły rosyjskie - twierdzi Radio Echo Moskwy, powołując się na dane ze stołecznych szpitali. Według rozgłośni w szpitalach, do których kierowano blisko 700 wyzwolonych zakładników z teatru na Dubrowce dochodzi do zgonów pacjentów. Wielu z uwolnionych już jutro może opuścić szpitale - poinformował ITAR-TASS, powołując się na lekarzy. Większość pacjentów cierpi z powodu poważnego stresu, jaki przeżyli, niemniej jednak obecnie są w stanie "średnio i lekko ciężkim". Potrzebują spokoju i snu - powiedzieli lekarze. Nie wykluczają, że wieczorem uwolnieni zakładnicy będą mogli się spotkać z rodzinami i bliskimi. U niektórych uwolnionych zaostrzyły się chroniczne choroby, przede wszystkim układu sercowo-naczyniowego. Po badaniach zostaną skierowani do specjalistycznych klinik. Statystyka szturmu Rosyjscy antyterroryści uwolnili dzisiaj nad ranem zakładników, których od środy czeczeńscy terroryści przetrzymywali w moskiewskim teatrze. W akcji zginęło 67 osób, ponad 750 udało się uratować. Ministerstwo spraw wewnętrznych Rosji podało, że w czasie przeszukiwania budynku teatru na Dubrowce komandosi znaleźli 50 terrorystów, w tym 32 mężczyzn i 18 kobiet-kamikadze. Oficjalnie władze nie przyznają się do zastosowania gazu usypiającego, który jeżeli rzeczywiście został użyty, musiał być w takiej dawce, że 800 osób znajdujących się na sali teatralnej niemal natychmiast zostało obezwładnionych. Nie wiadomo jednak, jak interpretować słowa wiceministra spraw wewnętrznych Władimira Wasiljewa, według którego, w czasie szturmu użyto "specjalnych środków". Ekspert: Siły specjalne mogły użyć gazów obezwładniających Zdaniem rosyjskiego specjalisty od broni chemicznej Lwa Fiodorowa, rosyjskie służby specjalne mogły użyć w trakcie akcji gazów obezwładniających - podała powołując się na "Echo Moskwy" strona internetowa "Gazeta.ru". Gazy te, jak powiedział Fiodorow, pozbawiają świadomości. Ich działanie na organizm człowieka jest całkowicie odwracalne. - Nie potrzebna jest detoksykacja, wystarczy zmiana powietrza - zapewnia specjalista. Jego zdaniem, tego typu gazy są całkowicie nieszkodliwe dla ludzi zdrowych. Jeśli chodzi o chorych - to Fiodorow nie był w stanie udzielić odpowiedzi. - To zależy od ich stanu - tłumaczył. Specjalista zapewnił także, że gaz taki jest na wyposażeniu armii rosyjskiej. - On nie podpada pod konwencję o broni chemicznej, posiadają go wszystkie kraje - dodał. Gazy obezwładniające (psychotoksyczne) to związki chemiczne wywołujące anomalie psychiczne lub zakłócenia funkcji centralnego układu nerwowego, powodując czasową niezdolność do normalnego działania. Terroryści kontaktowali się z Basajewem i zagranicą Terroryści niejednokrotnie rozmawiali przez telefon komórkowy z Czeczenią i zagranicą - twierdzi dziennikarka Interfaxu Olga Czerniak, która była wśród zakładników. Według niej, terroryści kilkakrotnie w czasie tych rozmów wymieniali imię jednego z głównych czeczeńskich dowódców polowych Szamila Basajewa. Raz rozmawiali z samym Basajewem. W czasie jednej z rozmów terrorysta kilkakrotnie zwracał się do swego rozmówcy po imieniu - Szamil, powiedziała Czerniak. Ponadto terroryści dzwonili do Turcji. Zakładnicy dowiedzieli się o tym, bowiem gdy jeden z terrorystów, po rozmowie telefonicznej, oddał im telefon, w jego pamięci był zapisany numer z międzynarodowym kodem Turcji. Stojące obok kobiety -terrorystki na pytanie, w jakim języku odbywała się ta rozmowa telefoniczna powiedziały, że po arabsku - powiedziała Czerniak. Agencja Interfax twierdzi, że niektórzy z terrorystów, uczestniczących w ataku na moskiewski teatr, brali też udział w akcji Szamila Basajewa w Budionowsku w 1995 r., kiedy zginęło ponad 150 osób. MSW: Decyzję o przeprowadzeniu operacji podjął sztab operacyjny Decyzję o przeprowadzeniu operacji uwolnienia zakładników podjął sztab operacyjny "na najbardziej kompetentnym szczeblu" i została ona powierzona profesjonalistom - powiedział wiceminister spraw wewnętrznych Rosji Władimir Wasiliew. Dodał, że na tym polegała zasadnicza różnica między przeprowadzoną w sobotę nad ranem operacją w Moskwie, a tą, którą w 1995 roku przeprowadzono w Budionowsku. - To wzięcie zakładników postawiło nas przed wyborem: albo tragedia, albo hańba - powiedział Wasiliew w wywiadzie dla stacji telewizyjnej "Rosija". - Bywa jednak i haniebna tragedia. Z pewnością Budionowsk zaliczyłbym raczej do tej trzeciej kategorii, kiedy nie tylko nie zostały osiągnięte zadania lecz także terrorysta podniósł głowę i pokazał nam, że może osiągnąć cele stosując groźby i strasząc. I czym to się skończyło, jaką cenę zapłaciło za to społeczeństwo? - pytał wiceminister. Przypomniał, że potem ginęli ludzie, zniszczone zostały w wyniku eksplozji domy, nastąpiły zmiany w psychice ludzi. Wasiliew podkreślił, że przy wstępnych ocenach przez długi czas istniało zagrożenie "utraty ponad 1000 ludzi". Powiedział, że cechą charakterystyczną centrum teatralnego jest to, że przy wysadzeniu w powietrze konstrukcji nośnej, nie było szans na uratowanie ani jednego człowieka. Budynek był zaś dosłownie naszpikowane materiałami wybuchowymi. Wiceminister potwierdził, że sztab operacyjny od początku dążył do zminimalizowania następstw operacji i podkreślił, że ze względu na ilość uratowanych ludzi, była ona unikatowa. Zatrzymano 4 osoby w związku z atakiem na teatr Prokurator Moskwy Michaił Awdiukow powiedział, że siły bezpieczeństwa zatrzymały cztery osoby, które podejrzewa się, iż mają związek z atakiem terrorystycznym na centrum teatralne na Dubrowce. Dwóch spośród nich uważa się za uczestników akcji wzięcia kilkuset zakładników, a kolejnych dwóch za ich pomocników. Przed szpitalami Niektórzy spośród członków rodzin czekających przed 13. Szpitalem Miejskim nieopodal ul. Simonowskij Wał wpadają w furię. - Dzwoniliśmy na gorącą linię, powiedzieli nam, że nasze córka jest tutaj, a teraz nas nie wpuszczają - powiedział ojciec jednej z uwolnionych zakładniczek. - Do cholery, co sobie gliniarze myślą. Nas do szpitala nie chcą wpuścić, mówią, że będą przesłuchiwać byłych zakładników. A co to? Może jeszcze powiedzą, że to oni są terrorystami - dodał. Wielu innych też jest zdziwionych, że nie zostali dopuszczeni do swoich bliskich. - Akcja specsłużb - super. A potem po staremu, po naszemu - mówi inny z krewnych. Bramy 13. szpitala pilnuje milicja, której patrole są także na terenie placówki. Co jakiś czas metalowe drzwi się otwierają, wychodzi mężczyzna, który odczytuje nazwiska. Krewni mogą pójść za nim. Jednak obecnemu na miejscu korespondentowi PAP przy jednym z wyczytywań nie udało się zauważyć nikogo, kto by zareagował na któreś z nazwisk. Dość trudną rzeczą jest także ustalenie, w którym z co najmniej 4 szpitali, gdzie skierowano ofiary akcji terrorystów, znajdują się bliscy danej osoby. Podawane przez telewizję ORT lub agencję Interfax telefony często okazują się błędne, pod innymi numerami jest się odsyłanym gdzie indziej, a w niektórych nie można uzyskać informacji. Z początku zgrozą napawał fakt, że według oficjalnych danych w szpitalu nr 13 jest zaledwie 360 byłych zakładników, a w dwóch innych, o których mówiło się, odpowiednio 60 i 40. Liczba ta nijak nie zgadzała się z oficjalnymi danymi, według których uwolniono 750 zakładników, zaś 67 poniosło śmierć w czasie szturmu. Później jednak podano, że liczba pacjentów Szpitala nr 13 jest większa o 104 osoby, zaś dodatkowo 140 osób skierowano do szpitala weteranów, o którym wcześniej nie wspominano. Przebieg szturmu Nad ranem - tak jak zapowiadali Czeczeni - komando rozstrzelało pierwsze dwie osoby. Nieco później komandosi z rosyjskiej jednostki Alfa przypuścili szturm na teatr. Przed rozpoczęciem szturmu jedna z zakładniczek przetrzymywanych w teatrze dodzwoniła się do radia Echo Moskwy. Rozmowa z nią była prowadzona na żywo jednak w pewnej chwili została przerwana. Dotarliśmy do tych materiałów, W tym miejscu połączenie zostało przerwane. Nie wiadomo, czy kobieta przeżyła szturm antyterrorystów. Siergiej Ignatczenko, rzecznik Federalnej Służby Bezpieczeństwa powiedział, że kiedy terroryści zaczęli zabijać zakładników, ci rzucili się do ucieczki. - Po tym, jak wewnątrz rozległy się wybuchy i strzały, rosyjskie siły wkroczyły do budynku. Zabici i ranni byli zarówno wśród terrorystów, jak i zakładników - relacjonował Ignatczenko przebieg szturmu. Szturm rosyjskich sił specjalnych rozpoczął się ok. godziny 3.40 polskiego czasu. W kierunku budynku ruszyli członkowie Specjalnego Oddziału Szybkiego Reagowania (SOBR). Dostali się do środka przez wybite dziury w ścianach. Później słychać było strzelaninę, pojawiały się wiadomości o kolejnych zakładnikach, którzy wyrwali się z budynku. Użyto bliżej nie zidentyfikowanego gazu bojowego, który opóźnił reakcje terrorystów bądź po prostu ich uśpił. Dzięki temu nie odpalili ładunków wybuchowych. Niestety gaz był szkodliwy także dla zakładników. Atak trwał kilkadziesiąt minut. Anatolij Biełusow, szef służby ratunkowej rosyjskiego MSW, która wyprowadzała zakładników, twierdzi, że wielu ludzi było w stanie skrajnego wyczerpania. - Od przybycia na miejsce mieliśmy zadanie, by w ciągu 30 sekund móc wkroczyć do okupowanej sali. Akcja wyprowadzania zakładników trwała 10-15 minut. Większość ludzi była w takim stanie, że ledwo powłóczyła nogami. Część trzeba było wynosić na rękach, wielu leżało nieprzytomnych. W sali panował smród i było mnóstwo śmieci. Wszyscy musieliśmy nosić ludzi na rękach - ja też to robiłem - mówi. Około 7. czasu lokalnego (5. warszawskiego) przedstawiciele rosyjskich służb podali, że wyprowadzają zakładników i zaraz potem podjeżdżać po nich zaczęły pierwsze autobusy czekające od środy rzędem wzdłuż ulicy Pierwaja Dubrowskaja. Z rejonu wywożono zarówno zabitych, rannych jak i uwolnionych zakładników. W kilka godzin po zakończeniu operacji ponownie rozległy się odgłosy wybuchów w okolicy teatru. Uliczka została natychmiast zamknięta przez siły specjalne. Dziennikarze spekulowali, że być może była to akcja poszukiwania terrorystów, którym udało się uciec z budynku, prowadzący operację stanowczo zaprzeczyli tym informacjom. Mówią z całym przekonaniem, że żaden z nich nie uciekł. Kilku zostało zatrzymanych. Aresztowano dwie osoby spośród grupy dziennikarzy śledzących wydarzenia. Istnieją podejrzenia, że byli to wspólnicy czeczeńskiego oddziału komanda, albo co gorsze - innych oddziałów, które mogą zaatakować wykorzystując zamieszanie w Moskwie. Sytuacja wokół zajętego budynku wraca tymczasem powoli do normy. Stojące na ulicy Pierwaja Dubrowskaja dziesiątki autobusów w większości już odjechały, nie ma także karetek, milicjanci są o wiele mniej nerwowi, a część oddziałów sił specjalnych odjeżdża. Wewnątrz trwa jednak ostatnia część akcji. Tu Rosjanie szukają ostatnich terrorystów, którzy - czego nie da się wykluczyć - chowają się w piwnicach gmachu. Zakładnicy Ostatnie wiadomości na temat ofiar wśród zakładników mówią o 67. 349 osób poszkodowanych podczas wyzwalania zakładników z centrum teatralnego w Moskwie znajduje się w jednym z miejskich szpitali - podała agencja Interfax. Wg przedstawiciela szpitala, wielka liczba osób znajduje się w stanie ciężkim. Według lekarzy, cytowanych przez agencję Reutera, hospitalizowani zostali zatruci gazem. Informacja służb medycznych potwierdzałaby podejrzenia, iż w toku operacji użyto gazu. Radio Echo Moskwy podało, że większość ofiar śmiertelnych spośród zakładników nie została zabita przez terrorystów, lecz zadławiła się własnymi wymiotami w następstwie użycia gazu przez siły szturmujące budynek. Rozgłośnia powołuje się na Walerija Cykajewa, producenta musicalu "Nord-Ost", który jak sam powiedział, był w sali widowiskowej i widział ciałach zabitych. Wszyscy lekarze, pytani przez rozgłośnię, potwierdzają, że zakładnicy zmarli w wyniku zatrucia gazem a nie ran postrzałowych. Gdy telewizja NTV - jako jedna z nielicznych dysponująca kamerą niemal naprzeciwko zajętego teatru - pokazała pierwszy autobus wywożący zakładników, większość jego pasażerów była nieprzytomna; trudno było stwierdzić, czy zemdleli, usnęli, czy też nie żyją. Moskiewskie szpitale wezwały mieszkańców miasta do oddawania krwi dla uwolnionych. Prezydent Rosji Władimir Putin przebywał w jednym ze szpitali, gdzie hospitalizowano poszkodowanych zakładników. Wiadomo, że nikt z żołnierzy sił specjalnych nie zginął. Nie ma też ofiar wśród cudzoziemców i dzieci. Terroryści Przedstawiciel prezydenta Putina Siergiej Jastrzembski poinformował, że zabito przywódcę terrorystów Mowsara Barajewa. Według sił rosyjskich wraz z nim zabito 33 innych członków czeczeńskiego komando, dwóch aresztowano, w tym kobietę. Żaden z nieżyjących terrorystów nie zatruł się gazem. Wicemer Moskwy Walerij Szancew powiedział, że wśród zabitych jest Arab i Afgańczyk. Wcześniej mówiono, że część ekstremistów w trakcie szturmu wydostała się jednak z budynku teatru i w przebraniu uciekła do miasta. Rosyjska telewizja ORT zaapelowała do mieszkańców Moskwy, by informowali milicję o wszelkich podejrzanych osobach. Teraz te pogłoski są dementowane. Czeczeńskie terrorystki, których było około 10, miały na sobie od 700 gramów po dwa kilogramy trotylu - ujawnił przedstawiciel sztabu rosyjskich sił specjalnych, cytowany przez agencję ITAR-TASS. Żadnej z kobiet - których w czeczeńskim komando było około dziesięciu - nie udało się jednak zdetonować ładunków. Zadecydowała o tym błyskawiczna akcja żołnierzy sił specjalnych - twierdzi przedstawiciel sztabu, kierującego operacją. Wszystkie terrorystki-samobójczynie zostały "zlikwidowane" - podał dowódca. Terroryści byli świetnie uzbrojeni, ponieważ kilka miesięcy wcześniej wynajęli w teatrze lokal na kawiarnię, w którym pod pozorem remontu, gromadzili materiały wybuchowe. Uzbroili ich około 30, oprócz materiałów wybuchowych w ładunkach były kulki od łożysk i pocięte na kawałki gwoździe. Miało to zwiększyć siłę rażenia wybuchu. Saperzy specjalnych oddziałów elitarnych rozbroili już 30 ładunków wybuchowych zainstalowanych przez terrorystów, w tym jeden "bardzo potężny". Rzecznik sztabu operacyjnego, podając te informację, powiedział, że również każdy z pasów z materiałami wybuchowymi, które miały na sobie kobiety-terrorystki, ważył około 2 kilogramów. 60 godzin dramatu Dramat zakładników w teatrze na Dubrowce zaczął się w środę wieczorem. W trakcie spektaklu grupa około 50 uzbrojonych terrorystów czeczeńskich wtargnęła na widownię i wzięła widzów, aktorów oraz pracowników teatru za zakładników. Wśród 700 więzionych ludzi była też grupa cudzoziemców. Napastnicy, samobójcze komando dowodzone przez Mowsara Barajewa domagało się zakończenia rosyjskiej interwencji zbrojnej w Czeczenii. Terroryści zaminowali budynek i grozili, że wysadzą go w powietrze w razie szturmu. Wczoraj zagrozili, że w razie niespełnienia ich żądań zaczną zabijać zakładników. Zdaniem wiceministra spraw wewnętrznych Władimira Wasiliewa, atak na teatr powstrzymał o wiele większy rozlew krwi. - Udało nam się nie dopuścić do masowych zabójstw a także wysadzenia budynku w powietrze, czym grożono - powiedział. Władze: to jeszcze nie koniec Rosyjski minister spraw wewnętrznych Borys Gryzłow a także szef Federalnej Służby Bezpieczeństwa Nikołaj Patruszew dzisiaj rano spotkali się z prezydentem Władimirem Putinem. Patruszew powiedział dziennikarzom, iż operacja w teatrze na Dubrowce "jeszcze się nie zakończyła" - obecnie realizowane są dalsze zadania. Gryzłow natomiast ujawnił, że w ciągu ostatniej doby na terytorium w Moskwy zatrzymano ponad trzydziestu współpracowników terrorystów. Podobnie jak Patruszew, także minister nie podał jednak szczegółów. Rosyjska operacja specjalna w Czeczenii Na odwet Rosjan nie trzeba było długo czekać. Od rana w Czeczenii trwa specjalna operacja rosyjskiej armii. Siły specjalne przeczesują rejony republiki, gdzie według operacyjnych danych, znajdują się niewielkie grupy czeczeńskich bojowników. Więcej zdjęć z Moskwy znajdziesz tutaj. Więcej szczegółów w specjalnym serwisie Dramat w Moskwie.