W Moskwie OMON rozpędził demonstrantów, którzy po zakończeniu legalnej manifestacji na placu Aleksandra Puszkina usiłowali zorganizować tam bezterminową akcję protestacyjną. OMON-owcy interweniowali bardzo brutalnie. Protestujących przewracano, wykręcano im ręce. Odpychano też dziennikarzy. Zatrzymani zostali m.in.: przywódczyni Ruchu w Obronie Lasu Chimkińskiego Jewgenia Czyrikowa, znany adwokat, bojownik z korupcją i bloger Aleksiej Nawalny, lider ruchu Solidarność Ilja Jaszyn oraz przywódca radykalnego Frontu Lewicy Siergiej Udalcow, który podczas wiecu zapowiedział, że nie zejdzie z placu dopóty, dopóki z Kremla nie odejdzie Putin. W demonstracji na placu Puszkina uczestniczyło około 20 tys. ludzi. Taką liczbę uczestników podali organizatorzy protestu. Według policji w manifestacji wzięło udział około 14 tys. osób. Po wiecu na placu pozostało 500-600 osób. "Za próbę przeprowadzenia nielegalnych akcji i niewypełnienie poleceń współpracowników policji, aby się rozejść, zatrzymano około 250 osób" - poinformowała policja. Wszystkich zatrzymanych przewieziono na posterunki policji; grożą im grzywny. Deputowany do Dumy Państwowej z ramienia socjalistycznej Sprawiedliwej Rosji Ilja Ponomariow próbował przekonać policjantów, że ludzie, którzy pozostali na placu, uczestniczą w spotkaniu z jego udziałem, co - jak zaznaczył - nie jest nielegalne. Wyparci z placu opozycjoniści próbowali później zorganizować pochód na ulicy Twerskiej, w kierunku Dworca Białoruskiego. Również tę akcję rozpędził OMON. Uczestnicy manifestacji na placu Puszkina domagali się odejścia Putina. Przyjęli też rezolucję, w której ocenili, że niedzielne wybory prezydenckie nie były wolne i uczciwe. Podkreślili, że cała machina państwa i media pracowały na jednego kandydata - Putina. W dokumencie wskazano, że takie wybory nie mają legitymacji. "Potwierdzamy nasze wcześniejsze żądania. Domagamy się szeroko zakrojonej reformy politycznej, a także przeprowadzenia wolnych i uczciwych wyborów parlamentarnych i prezydenckich" - głosi rezolucja. Uczestnicy akcji wezwali Rosjan do kontynuowania protestów do czasu aż żądania te zostaną spełnione. Zwracając się do zebranych, jeden z konkurentów Putina w niedzielnych wyborach prezydenckich miliarder Michaił Prochorow zapowiedział, że będzie kontynuować walkę o wolną Rosję, w której - jak podkreślił - obywatele będą głosować nie ze strachu, lecz z godnością. - Zrobię wszystko, by nastąpiły zmiany. Razem zwyciężymy - oświadczył. Z kolei były premier Michaił Kasjanow oznajmił, że protestujący nie chcą rewolucji. - Chcemy wolnych wyborów. Chcemy zmian. I do zmian doprowadzimy - podkreślił. Wtórował mu były wicepremier, a obecnie współprzewodniczący Partii Wolności Narodowej (Parnas) Borys Niemcow, który oświadczył, że w niedzielę w Rosji miały miejsce nie wybory, lecz jedno wielkie fałszerstwo. - Złapaliśmy oszustów i złodziei za ręce - dodał. Natomiast lider Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego (OGF) Garri Kasparow zauważył, że ekipa Putina "ukradła nie tylko ropę i budżet, lecz także kradnie dusze Rosjan". - Rosja może być wielka tylko bez Putina - zaznaczył. Przywódca radykalnego Frontu Lewicy Siergiej Udalcow zapowiedział z kolei, że nie zejdzie z placu dopóty, dopóki z Kremla nie odejdzie Putin. "Rosja bez Putina!" - zawołał. "Rosja bez Putina!" - odpowiedzieli zgromadzeni. Udalcowa poparł deputowany do Dumy Państwowej z ramienia socjalistycznej Sprawiedliwej Rosji Ilja Ponomariow, który zaproponował zorganizowanie na placu Puszkina bezterminowego spotkania ze swoim udziałem. Wśród występujących byli też popularni liderzy rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego Jewgienia Czyrikowa i Aleksiej Nawalny oraz przywódcy demokratycznej partii Jabłoko Grigorij Jawliński i Siergiej Mitrochin. Kilkadziesiąt minut wcześniej po drugiej stronie ulicy Twerskiej demonstrowało około 300 aktywistów Komunistycznej Partii Federacji Rosyjskiej (KPRF), której lider Giennadij Ziuganow również uznał wybory prezydenckie za pozbawione legitymacji i nieuczciwe. Natomiast na pobliskim placu Maneżowym kilka tysięcy stronników Putina manifestowało poparcie dla prezydenta-elekta. Oba te zgromadzenia też były legalne. Zgody na swoją akcję nie mieli natomiast aktywiści radykalnej Innej Rosji Eduarda Limonowa, którzy na placu Łubiańskim, w samym sercu Moskwy, próbowali protestować przeciwko sfałszowaniu wyborów parlamentarnych i prezydenckich. Zostali brutalnie rozpędzeni przez policję. Zatrzymano około 50 osób. Przy placu Łubiańskim znajdują się siedziby Centralnej Komisji Wyborczej (CKW) i Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). Władze skoncentrowały w centrum stolicy tysiące policjantów, funkcjonariuszy sił specjalnych policji OMON i żołnierzy wojsk wewnętrznych MSW. Również w Petersburgu policja rozpędziła manifestację przeciwników Putina. Około 1500 demonstrantów, skandujących m.in. "Putin - wstyd!", usiłowało zebrać się w centrum miasta, gdzie władze rozmieściły znaczne siły policyjne, aby nie dopuścić do opozycyjnych manifestacji. Około 100 osób zostało zatrzymanych.