W mijającym tygodniu, po kolejnej chińskiej próbie przerwania misji zaopatrzeniowej dla filipińskich rybaków i garnizonu piechoty morskiej, władze w Manili wezwały ambasadora Chin do złożenia wyjaśnień. To druga taka sytuacja w ciągu dwóch miesięcy. CZYTAJ WIĘCEJ: USA wzmacniają relacje z azjatyckim partnerem. To duże wyzwanie Manila zaprezentowała nagrania, na których widać niebezpiecznie małą odległość pomiędzy filipińskim statkiem zaopatrzeniowym i okrętem chińskiej straży przybrzeżnej starającym się go zablokować i oddającym w jego kierunku salwy z armatki wodnej. Chińska dyplomacja odpiera zarzuty, oskarżając Filipiny o prowokację i twierdząc, że filipińska łódź intencjonalnie próbowała staranować znacznie większy okręt sąsiada. Na powszechnie dostępnych nagraniach z tego i poprzednich incydentów widać jednak, jak chińscy marynarze używają siły w stosunku do jednostek Filipin. Odkąd w ubiegłym roku prezydentem Filipin został Ferdinand Marcos Jr. Manila prowadzi wobec Pekinu śmiałą politykę, ujawniając przypadki nękania swoich łodzi, kutrów i okrętów. Do incydentów dochodzi na wodach, które według międzynarodowego prawa morskiego należą do Filipin. Władze w Pekinie twierdzą, że to ich terytorium. Dawid i Goliat Starcie Manili i Pekinu na Morzu Południowochińskim przypomina walkę biblijnego Dawida z Goliatem. Dlaczego relatywnie małe, dużo biedniejsze i słabsze Filipiny zdecydowały postawić się Państwu Środka? - Administracja Marcosa doszła do wniosku, że gotowość jej poprzedników do ustępstw wobec Pekinu nie przyniosła ani kompromisu w sprawach terytorialnych ani znaczących korzyści gospodarczych - mówi Interii dr Ian Chong, politolog i specjalista w dziedzinie stosunków międzynarodowych z National University of Singapore. Stąd rozpoczęte w tym roku wspólne patrole Filipińczyków z Amerykanami i Australijczykami i nie mająca precedensu strategia publicznego piętnowania chińskich naruszeń na spornym morzu. CZYTAJ WIĘCEJ: UE naciska na Chiny. Analitycy nie mają złudzeń Choć niektórzy regionalni analitycy widzą w takim podejściu ryzyko, to według Chonga konsekwentne publikowanie nagrań pokazujących incydenty z udziałem chińskich okrętów zwiększyło światowe zainteresowanie sporem i wymusiło na Pekinie umiarkowanie. Jak podkreśla ekspert, nie dochodzi już do odbierania rybakom ich połowów ani do zatapiania kutrów, co zdarzało się jeszcze kilka lat temu. - Pekin, przynajmniej na razie, nie chce sprawiać na scenie międzynarodowej wrażenia, że stosuje nadmierne i nieproporcjonalne środki - ocenia singapurski analityk. Biorąc pod uwagę ogromną asymetrię potencjałów obu krajów, budowanie społecznego poparcia w kraju i za granicą to dla Filipin jeden z nielicznych sposobów, na który mogą się sprzeciwić Chinom i zabezpieczyć swoje interesy, przekonuje Chong. Spór o tropikalne morze Władze w Pekinie roszczą sobie historyczne prawa do niemal całego strategicznie położonego i bogatego w zasoby Morza Południowochińskiego. Dotyczy to także wód przysługującym sąsiadom. Granice pretensji - sprzecznych z Konwencją Narodów Zjednoczonych o prawie morza - sięgają ponad 1,5 tys. kilometrów od najdalej wysuniętej na południe chińskiej prowincji Hainan. Chińczycy zbudowali na spornych wodach sztuczne wyspy, na których utworzyli garnizony wojskowe. Operują tam także kutry, okręty straży przybrzeżnej oraz statki milicji Państwa Środka. Na terytoriach, które Pekin uważa za własne, chińskie jednostki wznoszą bariery i rozstawiają boje nawigacyjne, utrudniając połowy rybakom z sąsiednich krajów. CZYTAJ WIĘCEJ: Chiny obiecywały Europejczykom złote góry. Rzeczywistość rozczarowała Choć w 2016 roku Stały Trybunał Arbitrażowy w Hadze obalił chińskie roszczenia terytorialne wobec Filipin jako bezpodstawne, to Pekin nie uznał jego orzeczenia. Morze Południowochińskie jest obok Cieśniny Tajwańskiej jednym z miejsc, gdzie najłatwiej o konflikt mocarstw. Stany Zjednoczone, rywalizujące z Chinami o globalne pierwszeństwo, domagają się od Pekinu utrzymania wolności żeglugi na międzynarodowych wodach i rozwiązania sąsiedzkich sporów bez uciekania się do przymusu. W październiku prezydent USA Joe Biden zadeklarował, że w razie chińskiego ataku Waszyngton będzie bronił Filipin. Z Bangkoku dla Interii Tomasz Augustyniak