Szefowa ministerstwa ds. uchodźców i przesiedleńców Tamar Martiaszwili, która w rozmowie z dziennikarzami podała w piątek tę liczbę, miała potwierdzenie, że jest to fala uciekinierów bez powrotu. Były nim słowa Eduarda Kokojty, marionetkowego prezydenta Osetii Południowej. - Morderstwa jak morderstwa, to zwykła rzeczywistość wojny, ale Gruzinom nie pozwolimy wrócić do ich wsi - oświadczył Kokojty, usprawiedliwiając rozboje osetyjskich separatystów i zwykłych bandytów. - Dwa polskie samoloty z pomocą, które wylądowały wczoraj i dziś w nocy na lotnisku w Tbilisi, przybyły w samą porę - mówi salezjanin, ks. Witold Szulczyński, od 14 lat dyrektor Caritasu w Tbilisi i jego założyciel. - Teraz jednak poza osoczem krwi, którego Polska dostarczyła aż 600 kg i na które czekają przepełnione szpitale, najpilniejsze stają się dostawy łóżek polowych, pościeli i mleka dla dzieci - dodaje polski duchowny. Jadę z księdzem Szulczyńskim, który wiezie chleb i bułki z piekarni Caritasu do Muchiani, dalekiego przedmieścia milionowego Tbilisi - miasta osiedli w zieleni, zbudowanych w ciągu ostatnich kilkunastu lat, i poradzieckich dzielnic nędzy, zamieszkanych przez najuboższą ludność. W starym internacie 380 osób, głównie matki z dziećmi z okolic Cchinwali. To najwcześniej przybyli uciekinierzy. Na ścianie jednego z pokoików zawieszone na gwoździach trzy niewielkie nylonowe torebki na zakupy. To cały dobytek, z którym uciekła ze zbombardowanego Gori sześcioosobowa rodzina. Nino Dewriszwili, wymizerowana drobna kobieta z dwojgiem maleńkich dzieci, uciekła z Cchinwali. - Zapędziliśmy krowy do piwnicy i uciekliśmy, myśląc, że jak ucichnie kanonada, wrócimy i napoimy bydło - mówi pani Dewriszwili. - Sąsiedzi, co uciekli po nas - wybucha płaczem - powiedzieli nam, że naszego domu już nie ma. Fala uchodźców narastała lawinowo. W miarę jak Rosjanie zajmowali miejscowości wokół wąwozu Kodori i portowe Poti, uciekinierzy chronili się w Borżomi, Kutaisi, Haszuri. Główna fala uchodźców zatrzymała się dopiero w stolicy. Caritas pierwszy pospieszył im z pomocą. Zaskoczone rozmiarami klęski humanitarnej gruzińskie władze zaczynały organizować schroniska. Do środy było już w Tbilisi 30 tys. zarejestrowanych uchodźców. Następnego dnia - 49 tys. W piątek liczba zarejestrowanych uciekinierów w całej Gruzji przekroczyła 100 tysięcy. Nikt jednak nie liczy tych, którzy schronili się u rodzin, na "bezpiecznych" terenach. Co dwie godziny lądują w Tbilisi samoloty z zagraniczną pomocą. Pracownicy polskiej ambasady w stolicy Gruzji wrócili w piątek wieczorem z narady w Krajowym Centrum Koordynacji Ratownictwa i Ochrony Ludności. Mają dokładne informacje o najpilniejszych potrzebach. Brakuje 6 700 łóżek polowych, 12 tys. koców, potrzebne są kuchnie polowe, a najbardziej mleko w proszku dla dzieci, którego wciąż jest za mało.