Prowadzący sprawę prokurator i władze federalne nie potwierdzają plotki, że grupa planowała też zabójstwo prezydenta USA Barracka Obamy. "To nie były tylko spotkania w barze przy piwie. Mężczyźni zgromadzili pokaźny arsenał broni i amunicji" - powiedział CNN prowadzący śledztwo Tom Durden, który określił grupę jako "anarchistyczną milicję". Choć w trakcie dochodzenia pojawiły się głosy, że podejrzani planowali spisek antyrządowy i zabójstwo Barracka Obamy, FBI oświadczyło, że nie będzie zarzutów federalnych dla członków grupy. Żołnierz, którego oskarżeni zabili w grudniu zeszłego roku, chciał wystąpić z grupy i oczekiwał pieniędzy - zeznał w poniedziałek jeden z członków organizacji Michael Burnett, który zgodził się mówić w zamian za złagodzenie kary. Drugą ofiarą była nastoletnia dziewczyna tego żołnierza. Członkowie grupy zastrzelili ich w lesie. Burnett opowiadał w sądzie, że nie wie, jak dotarli do momentu, w którym popełnili zabójstwa. Początkowo mieli być po prostu grupą przyjaciół, którzy "wychodzą postrzelać razem". Później pojawił sie plan "przywrócenia rządu ludziom", który na początku zakładał przejęcie władzy w Forcie Stewart, gdzie stacjonowali, a także zamachy w Savannah. W Forcie Stewart nieopodal Savannah mieszkają dziesiątki tysięcy żołnierzy i ich rodziny. ML