Takie zarzuty przedstawił premier Izraela Benjamin Netanjahu. Odnosząc się do zbiorowego morderstwa, którego ofiarą padła pięcioosobowa rodzina żydowskich osadników z Itamar na Zachodnim Brzegu, Abbas powiedział w wywiadzie dla Izraelskiego Radia Wojskowego, że "istota ludzka nie jest zdolna do czegoś takiego". Określił zbrodnię jako "godną pogardy, niemoralną i nieludzką". O zabójstwo podejrzewani są nieznani palestyńscy napastnicy. Początkowo odpowiedzialność za nią wzięły na siebie Brygady Męczennika Jasera Arafata (dawniej Brygady Męczenników al-Aksy), uznawane za zbrojne ramię ugrupowania Fatah, którego członkowie stoją na czele władz Autonomii Palestyńskiej. Do Fatahu należą zarówno prezydent Mahmud Abbas, jak i premier Salam Fajad. Później jednak kierownictwo Brygad zdementowało wcześniejsze oświadczenia w sprawie odpowiedzialności za zamordowanie rodziny Foglów. - Gdybyśmy wiedzieli wcześniej (o przygotowaniach do zbrodni), to byśmy jej zapobiegli - zapewniał Abbas izraelskich słuchaczy w wywiadzie tłumaczonym z arabskiego na hebrajski. "Teraz chcemy wiedzieć, kto jej dokonał" - dodał. Abbas poinformował, że telefonował do premiera Netanjahu z kondolencjami i ofertą współdziałania w śledztwie zmierzającym do wykrycia sprawców. Powiedział, że nie należy się spodziewać fali ataków terrorystycznych. Obiecał, że do nich nie dopuści. Jednocześnie Abbas zaprzeczył twierdzeniom Netanjahu, że władze Autonomii prowadzą kampanię podżegania przeciwko Izraelowi w podporządkowanych sobie szkołach i meczetach. Podkreślił, że Autonomia Palestyńska jest "jedynym miejscem w świecie arabskim i muzułmańskim, gdzie kazania w meczetach muszą być aprobowane przez rząd przed wygłoszeniem". Abbas wezwał też do utworzenia trójstronnej izraelsko-palestyńsko-amerykańskiej komisji, która zbadałaby zasadność oskarżeń o prowadzenie antyżydowskiej agitacji w szkołach. Netanjahu - w odpowiedzi na potępienie zbrodni przez Abbasa - powiedział, że powinien je także wypowiedzieć w palestyńskich mediach. Z Tel Awiwu Juliusz Urbanowicz