Po raz kolejny unijni przywódcy spotykają się w Brukseli, by wybrać kandydatów na najważniejsze stanowiska w Unii Europejskiej: przewodniczącego Komisji Europejskiej, szefa Parlamentu Europejskiego i Rady Europejskiej, a także szefa unijnej dyplomacji i prezesa Europejskiego Banku Centralnego. To już trzecia próba. Tym razem jednak determinacja, by szukać kompromisu jest bardzo duża. W planach jest, by zdążyć przed pierwszym posiedzeniem Parlamentu Europejskiego. - Jesteśmy w procesie bardzo wielu rozmów. Dzisiaj będzie ciąg dalszy debaty. Jestem przekonany, że wiele delegacji, większość państw, jeśli nie wszystkie żywią takie przekonanie, że powinniśmy znaleźć kandydata, który będzie potrafić jednoczyć, budować mosty, szukać kompromisów, niekiedy ponad wszystkimi różnymi podziałami. Jestem przekonany, że to będzie dzisiaj konstruktywna dyskusja. Pewnie długa, również jutro rano, ale cały czas wierzę w to, że znajdziemy odpowiedniego kandydata dla Europy na najbliższe pięć lat - podkreślał Morawiecki. Z długiej listy nazwisk, które jeszcze krążyły tydzień temu - niewiele zostało. Dzisiaj mówi się już o innych. Jednym z nich jest Frans Timmermans, który - jak podało RMF - nie zdobędzie jednak poparcia ze strony krajów Grupy Wyszehradzkiej i Włoch. Sam Morawiecki, który reprezentuje Polskę na szczycie Rady powiedział dziennikarzom, że Timmermans dzieli Europę, nie jest kandydatem, który szukałby kompromisów i nie rozumie specyfiki Europy Środkowo-Wschodniej. Przed unijnymi przywódcami trudne zadanie. - Europa stoi przed wielkimi wyzwaniami, przed nami ogromne tematy do rozwiązania, decyzje do podjęcia, dotyczące ochrony klimatu, Wieloletnich Ram Finansowych, czyli budżetu UE, polityki zewnętrznej i handlowej, względem wielkich konkurentów ogólnoświatowych. W takich okolicznościach Europa musi mieć kandydatów, którzy potrafią łączyć, wypracowywać konsensus, kompromis. Polska opowiada się za takimi kandydatami - tłumaczył Morawiecki. Aby wyłonić kandydata na szefa Komisji Europejskiej nie jest wymagana jednomyślność wszystkich 28 krajów w Radzie Europejskiej. Wystarczy wzmocniona większość kwalifikowana (czyli minimum 21 krajów musi poprzeć daną kandydaturę). Premier Estonii Jüri Ratas liczy, że uda się dzisiaj znaleźć silnych kandydatów na główne stanowiska UE, ale jednocześnie ma nadzieję, że zostanie utrzymana równowaga geograficzna. - Mamy bardzo wielu kandydatów. Najważniejszy jest ich profesjonalizm i kompetencje - powiedział dziennikarzom w Brukseli. Z Brukseli Bartosz Bednarz