Państwowa komisja wyborcza nie przedstawiła jeszcze oficjalnych rezultatów niedzielnego głosowania. Elbegdordż w towarzystwie swych zwolenników wmaszerował na centralny plac Ułan Bator, gdzie u stóp pomnika Czyngis-chana świętował zwycięstwo. Opozycjonista o fotel głowy państwa rywalizował z urzędującym prezydentem Nambarynem Enchbajarem z rządzącej Mongolskiej Partii Ludowo-Rewolucyjnej (MPLR). Samo głosowanie przebiegło spokojnie. Władze obawiały się burzliwej powtórki z zeszłorocznych wyborów parlamentarnych, kiedy to w czasie protestów zginęło pięć osób, na kilka dni wprowadzono stan wyjątkowy, a prace parlamentu sparaliżowane zostały na kilka tygodni. W lokalach wyborczych zainstalowano kamery, a komisja wyborcza wezwała media do niepodawania niepotwierdzonych informacji o zarzucanych fałszerstwach. Frekwencja wyniosła blisko 65 proc., co uważa się za niską, gdyż we wcześniejszych wyborach sięgała ona nawet 80 proc. Ewentualne zwycięstwo opozycji może powstrzymać zagranicznych inwestorów, chętnych do eksploatacji bogatych złóż surowców. Elbegdordż znany jest z przeciwnych obcokrajowcom wystąpień i - jak twierdzą analitycy - ma skłonności do populizmu. Na szali przede wszystkim jest projekt Ojuu Tołgoj - największa w historii Mongolii inwestycja zagraniczna dotycząca wydobycia złóż złota i miedzi, szacowana na 3 mld dolarów. Wstępna umowa między państwem a kompaniami Ivanhoe Mines i Rio Tinto czeka na akceptację parlamentarzystów.