Według Gilada Izrael obawia się, że broń chemiczne dostanie się w ręce libańskich rebeliantów, islamistów powiązanych z Al-Kaidą i innych obecnych w tym kraju "nieodpowiedzialnych sił". Dlatego izraelski resort obrony rozważa prewencyjne uderzenie na Syrię, by zapobiec przejęciu tego arsenału przez niebezpiecznych rebeliantów, m. in. wspierany przez Iran i Syrię libański Hezbollah. Już w piątek możliwość podjęcia takiej akcji zapowiedział minister obrony Izraela Ehud Barak. W niedzielnym wywiadzie dla radia Gilad dodał: "Na razie oni (Syryjczycy) strzegą swych arsenałów najlepiej jak mogą". Ale wcześniej w weekend Barak powiedział w telewizji, że nakazał "wojskom izraelskim przygotować się na sytuację, w której rozważać będziemy możliwość przypuszczenia ataku". W piątek minister obrony poinformował: "Śledzimy ewentualne transfery nowoczesnych systemów broni, głównie rakiet przeciwlotniczych, lub ciężkich pocisków ziemia - ziemia, jednak istnieje też możliwość transferów broni chemicznej z Syrii do Libanu". Barak powiedział też, że w momencie rozpoczęcia upadku prezydenta Syrii Baszara el-Asada Izrael będzie "monitorować sytuację za pośrednictwem wywiadu" we współpracy z agencjami wywiadowczymi innych państw. Hezbollah dokonał tysięcy ataków rakietowych na terytorium Izraela podczas izraelskiej ofensywy na południowy Liban w 2006 r. Niektóre pociski dotarły do środkowych rejonów Izraela.