O godzinie 18.44 (17.44 w Polsce) Centralna Komisja Wyborcza poinformowała, że frekwencja przekroczyła 50 proc. (1,53 mln). Już o godz. 13 poinformowano, że przekroczono wskaźnik frekwencji z pierwszej tury wyborów (42,76 proc.) Za granicą zagłosowało ponad 250 tys. ludzi - o 100 tys. więcej niż w pierwszej turze. Na nadzwyczajną mobilizację Mołdawian mieszkających za granicą najwyraźniej nie były przygotowane niektóre ze 139 komisji otwartych za granicą. W lokalach w Montrealu, Frankfurcie i w Londynie zabrakło kart do głosowania. CKW tłumaczyła, że nie może wydać jednej komisji więcej niż 5 tys. kart i prosiła wyborców, by udali się do innych punktów głosowania. CKW informowała również w ciągu dnia, że dwa razy wyższa niż w I turze była frekwencja wśród mieszkańców Naddniestrza (tradycyjnie głosujących na kandydatów prorosyjskich), którzy głosowali w specjalnie przygotowanych 42 komisjach w miejscowościach graniczących z separatystycznym regionem. Opozycja obawiała się, że - podobnie jak w czasie poprzednich wyborów w 2016 r. - może dojść do zorganizowanego dowożenia obywateli mołdawskich z Naddniestrza na wybory, by poprawić wynik Dodona. W pierwszej turze wyborów 1 listopada Sandu zdobyła 36,1 proc. głosów, a Dodon - 32,6 proc. W wyborach w 2016 r. Dodon pokonał Sandu w II turze, zdobywając nieco ponad 52 proc. (z przewagą zaledwie 70 tys. głosów). Justyna Prus