Około 2,5 mln uprawnionych obywateli będzie głosować na dziesięć startujących w wyborach ugrupowań politycznych. Sondaże dają ok. 30 proc. poparcia rządzącej Partii Komunistów Republiki Mołdawii kierowanej przez obecnie pełniącego obowiązki prezydenta Vladimira Voronina. Nad prawidłowym przebiegiem elekcji czuwa ma około trzech tysięcy obserwatorów. Wczoraj jednak na lotnisku w Kiszyniowie zatrzymano jedenastu obserwatorów z Gruzji, których uznano za "niebezpiecznych", jak podał Urząd Bezpieczeństwa i Wywiadu Mołdawii. Nie wyjaśniono jednak bliżej tego sformułowania. Gruzini mieli być reprezentantami pozarządowej Europejskiej Sieci Organizacji Obserwatorów Wyborczych. Mołdawska Centralna Komisja Wyborcza przyznała, że w sumie odmówiono akredytacji 87 obserwatorom sieci; jednocześnie, podkreśliła CKW, przyznano akredytację 53 przedstawicielom tej grupy. Jak pisze z Kiszyniowa agencja Reutera, w toku środowych wyborów elektorat Mołdawii dokona trudnego wyboru, gdyż będzie musiał opowiedzieć się albo za rządzącymi komunistami, głoszącymi iż strategicznym partnerem Mołdawii jest Rosja albo też za ich liberalnymi rywalami, zabiegającymi o zacieśnienie kontaktów z Zachodem. Voronin w końcu zeszłego tygodnia wezwał wyborców, by poparli dowodzoną przez niego partię komunistyczną. W przeciwnym wypadku - ostrzegał - Mołdawii grozi zniknięcie z mapy. Wybory stanowią też próbę wyjścia z wewnętrznego kryzysu politycznego, w którym pogrążyła się Mołdawia po poprzedniej elekcji z 5 kwietnia i zamieszkach ulicznych w Kiszyniowie, jakie po niej nastąpiły. Wyłoniony w kwietniu parlament wobec sprzeciwu opozycji dwukrotnie nie zdołał wybrać prezydenta kraju, co zmusiło ustępującego szefa państwa Vladimira Voronina do rozpisania nowych wyborów.