Trybunał konstytucyjny nakazał powtórne przeliczenie głosów, które ma się odbyć w środę, na prośbę prezydenta Vladimira Voronina z Partii Komunistów Republiki Mołdawii. Jego zdaniem pozwoli ono na przywrócenie stabilności politycznej i spokoju w kraju. Po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych, które odbyły się 5 kwietnia, w Mołdawii doszło do gwałtownych protestów, w których rannych zostało 90 osób. Zgodnie z oficjalnymi wynikami komuniści uzyskali 50 proc. głosów i 60 miejsc w przyszłym parlamencie. To tylko o jedno miejsce za mało, aby zapewnić zwycięstwo swojego kandydata, kiedy parlament będzie wybierał następnego prezydenta. Przedstawiciele trzech partii opozycyjnych, które weszły do parlamentu, uważają, że wybory były sfałszowane jeszcze zanim rozpoczęło się głosowanie. Ich zdaniem sfałszowano listy wyborcze, które zawierały nazwiska osób zmarłych i pracujących za granicą. Opozycja domaga się przeprowadzenia nowych wyborów. "Udział w ponownym przeliczaniu głosów będzie jedynie legitymizacją wyników i nie pozwoli nam na sprawdzenie list" - oceniły partie opozycyjne we wspólnym oświadczeniu. - Nie będziemy brali udziału w ponownym przeliczaniu głosów. To podstęp, którego komuniści chcą użyć, aby odwrócić uwagę od oszustw na listach wyborczych - powiedział przedstawiciel Sojuszu "Nasza Mołdawia" Serafim Urecheanu. - Nie wykluczamy, że chcą znaleźć 61. miejsce, którego potrzebują, by wybrać prezydenta. Vlad Filat z Liberalno-Demokratycznej Partii Mołdawii zapowiedział, że opozycja przedstawi oszustwa wyborcze Trybunałowi Konstytucyjnemu.