Wszystkiemu winna jest oczywiście polityka, chociaż formalnie Gazprom, który domaga się od Mołdawii dwukrotnego podniesienia ceny - z 80 do 160 dolarów za 1000 metrów sześciennych - powołuje się argumenty ekonomiczne. Jednak prawdziwą przyczyną jest obraza, jakiej Putin doznał kilka lat temu ze strony obecnego prezydenta Mołdawii - Woronina. Kreml chciał wtedy zyskać w oczach Zachodu i doprowadzić do porozumienia pokojowego między Mołdawią a Naddniestrzem. Woronin w ostatniej chwili odrzucił porozumienie. Ucierpiał prestiż Putina, który teraz odpłaca się w ten sposób. Jak szybko uda się zawrzeć gazowe porozumienie z Moskwą, nie wiadomo. Na razie Kiszyniów ratuje się, kupując gaz na Ukrainie. Rosyjski gaz rozpala polityczne emocje na Ukrainie - od wtorku. - Zrobimy wszystko, aby ta umowa została anulowana - mówi Julia Tymoszenko, która głosowała za wotum nieufności wobec rządu Jurija Jechanurowa i przeciw pośrednictwu w dostawach gazu - firmy RosUkrEnergo. To ona ma kupować gaz od Rosjan po 230 dolarów, a sprzedawać go Ukrainie po 95 dolarów za tysiąc metrów sześciennych.