We wtorek w Brukseli odbyło się posiedzenie Rady Stabilizacji i Stowarzyszenia Unia Europejska-Serbia. Dzień wcześniej w takim samym formacie odbyło się spotkanie z przedstawicielami władz Kosowa. Choć Mogherini starała się na konferencji prasowej przekonywać, że wciąż jest optymistką w sprawie rozmów między Belgradem a Prisztiną, wydarzenia z ostatnich kilku tygodni ograniczają możliwości dialogu. Chodzi o skuteczne zabiegi Serbii dotyczące odrzucenia wniosku Kosowa o członkostwo w Interpolu, a także wprowadzenie w reakcji na to przez rząd w Prisztinie 100-procentowej podwyżki ceł na towary sprowadzane z Serbii oraz Bośni i Hercegowiny. Oliwy do ognia dolała też grudniowa decyzja Kosowa o utworzeniu regularnej armii, czemu Serbia się stanowczo sprzeciwia. "W przeszłości, nawet tej nieodległej, mieliśmy działania, oświadczenia czy kroki, również ze strony serbskiej, które nie pomagały w utrzymaniu sprzyjającego środowiska dla dialogu" - podkreśliła Mogherini podczas wspólnego wystąpienia z premier Serbii Aną Brnabić. Przestrzegała przed wejściem w cykl, "gdzie prowokacja prowadzi do prowokacji i żadna ze stron nie uzyskuje nic konkretnego ani dla obywateli, ani na rzecz perspektywy unijnej". "Stabilność została wstrząśnięta" Szefowa serbskiego rządu zapewniała, że leży jej na sercu stabilność regionalna, która - jak mówiła - jest warunkiem wstępnym do zapewnienia dobrobytu gospodarczego. "Jeśli nie będziemy mieć regionalnej stabilności, nie będziemy mieć prosperującej gospodarki, lepszej jakości życia" - oświadczyła. Jej zdaniem w ciągu ostatniego półtora miesiąca stabilność została wstrząśnięta przez decyzje Prisztiny dotyczące wprowadzenia taryf i przekształcenia sił bezpieczeństwa w armię. Przekonywała, że kroki te mają potencjał podważenia całego wysiłku na rzecz stabilizacji w regionie, ale - dodała - cały czas można się z nich wycofać. "Jako premier Serbii chciałabym jeszcze raz zaapelować do Prisztiny o rozpatrzenie na nowo swoich działań i wycofanie się z nich do punktu, w którym byliśmy 5 listopada" - powiedziała Brnabić. Na to się jednak nie zanosi. Prezydent Kosowa Hashim Thaci oświadczył w niedzielę przed wylotem do Nowego Jorku, że decyzja o utworzeniu armii jest nieodwracalna. Choć UE naciska na Prisztinę w sprawie wycofania się z nowych taryf, na razie nic nie zapowiada, żeby mogło się tak stać. "Obie strony stoją przed wyborem" Mogherini ubolewała, że elementy poprzednio wypracowanych porozumień nie były wdrożone ani przez jedną, ani przez drugą stronę. "Domagamy się od obu stron, aby to zrobiły. Teraz obie strony stoją przed wyborem: zaangażowania się w celu wypracowania porozumienia w sprawie wszystkich problemów albo (...) kontynuowania tej gry. To nie jest wybór UE. Jesteśmy tu, by pomóc" - mówiła. Zwróciła uwagę, że obie strony deklarują wybór europejskiej perspektywy. "Wiecie, co to oznacza: by zbliżyć się lub wejść do UE, potrzeba normalizacji relacji. Trzeba stawić czoło trudnościom. (...) Jeśli poważnie traktujecie rozmowy akcesyjne, wiecie, co trzeba zrobić" - oświadczyła Mogherini. Jak dodała, alternatywa dla "znaczącego, poważnego dialogu, z prawdziwym zaangażowaniem się z obu stron, jest bardzo niebezpieczna". "Z tego powodu wierzę, że dialog wciąż może przynieść rozwiązanie. Nie chcę myśleć o alternatywie" - zakończyła szefowa unijnej dyplomacji. Kosowo ogłosiło niepodległość w 2008 roku, ale Serbia jej dotąd formalnie nie uznała. Na terenach tej dawnej serbskiej prowincji nadal mieszka 120 tys. Serbów. Ich lojalność wobec Belgradu wyraża się w nieuznawaniu rządu kosowskiego w Prisztinie. Uregulowanie wzajemnych stosunków jest jednym z warunków wejścia obu krajów do Unii Europejskiej, o co zabiegają zarówno Belgrad, jak i Prisztina. Z Brukseli Krzysztof Strzępka