Opór Irakijczyków jest bardzo mocny, a ich metody zaskakują żołnierzy koalicyjnych. Pentagon: ataki samobójcze nie wpłyną na przebieg kampanii Rzecznicy Ministerstwa Obrony USA powiedzieli wczoraj, że dowództwo wojsk koalicji w Iraku jest zaniepokojone możliwością dalszych ataków samobójczych ze strony Irakijczyków, ale nie wpłyną one na wynik kampanii. Wczoraj rano czterech żołnierzy USA zginęło w Iraku od bomby ukrytej w samochodzie, prowadzonym przez Irakijczyka, który sam również poniósł śmierć w wyniku dokonanej przez siebie eksplozji. - Jesteśmy zatroskani tego rodzaju atakami samobójczymi. Wygląda to na terroryzm. Nie wpłynie to jednak na ogólny przebieg operacji - powiedział na briefingu w Pentagonie generał Stanley McChrystal z Kolegium Szefów Sztabów USA. McChrystal oświadczył, że operacja "Iracka Wolność" jest kontynuowana. W rejonie Zatoki Perskiej - jak poinformował - znajduje się obecnie 219 tys. żołnierzy koalicji, z czego "ponad jedna trzecia na terytorium Iraku". W piątek siły powietrzne odbyły ponad 1000 lotów bojowych bombardując cele nieprzyjaciela, głównie centra dowodzenia i kontroli, stanowiska obrony przeciwlotniczej i zgrupowania elitarnej Gwardii Republikańskiej. Ponad 40 śmigłowców Apache zaatakowało m.in. dywizję Medina Gwardii Republikańskiej. Od początku kampanii - powiedział McChrystal - siły koalicji odpaliły ponad 675 rakiet Tomahawk i zrzuciły ponad 6000 precyzyjnie sterowanych pocisków. Generał pokazał kolejne zdjęcia satelitarne i filmy wideo mające demonstrować, z jak wielką dokładnością rakiety i bomby trafiają w cele nieprzyjaciela. Rzecznik przy okazji zapewnił, że nie ma kłopotów z dostawami dla amerykańsko-brytyjskich wojsk walczących w Iraku. - Nie ma żadnych problemów z dostawami wody, żywności i amunicji - powiedział McChrystal. - Wszystko działa prawidłowo i operacja lądowa rozwija się zgodnie z oczekiwaniami - dodał. Rzeczniczka Pentagonu Victoria Clarke powiedziała, że wojska koalicyjne zabezpieczyły już ponad 600 szybów naftowych w Iraku i jedną z trzech tamtejszych rafinerii. Rozładowano także 200 ton dostaw z pomocą humanitarną dla ludności. Clarke oznajmiła, że już 49 państw "publicznie" popiera w rozmaity sposób operację przeciw reżimowi Saddama Husajna, a dalszy tuzin "popiera ją prywatnie". Rzeczniczka długo opisywała brutalne metody reżimu irackiego, mówiąc o strzelaniu do żołnierzy próbujących przechodzić na stronę USA, używaniu cywilów jako "żywych tarcz" i próbach niszczenia szybów naftowych. Na briefingu - transmitowanym przez wszystkie sieci telewizyjne - wyświetlono dziennikarzom fragmenty filmu dokumentalnego BBC pokazujące drastyczne przykłady okrucieństw reżimu Saddama. Jedna z kobiet opisywała stosowane na niej przez 11 miesięcy tortury. Na innym fragmencie pokazano kobietę z kompletnie zdeformowaną twarzą po ataku gazowym na ludność cywilną w Kurdystanie. - Nic dziwnego, że w takiej sytuacji Irakijczycy boją się wystąpić przeciw reżimowi - powiedziała Clarke. Pytani o broń masowego rażenia w Iraku, Clarke i generał McChrystal odpowiedzieli, że mimo intensywnych poszukiwań jeszcze jej nie znaleziono. Pentagon - jak poinformowali - bada też sprawę ciał znalezionych żołnierzy piechoty morskiej w płytkim grobie koło Nasirii, 375 km na południe od Bagdadu. Przypuszcza się, że są to żołnierze USA zaginieni po bitwie w pobliżu tego miasta w poprzednią niedzielę. Starcia pod Nadżaf Wojska koalicji antyirackiej prowadziły przez całą minioną noc intensywny ostrzał artyleryjski i moździerzowy irackich oddziałów zgromadzonych na północ od południowego miasta Nadżaf. - Ostatniej nocy trwały tam walki: Amerykanie wystrzelili mnóstwo pocisków artyleryjskich i moździerzowych - powiedział korespondent agencji Reutera Andrew Gray, który jedzie za 2. Batalionem amerykańskiej armii. Gray dodał, że ostrzał był prowadzony blisko mostu na Eufracie, na północ od Nadżafu, świętego miasta dla szyitów położonego 100 kilometrów na południe od Bagdadu. Ostrzał trwał całą noc. Najbardziej intensywny był pomiędzy godz 1-2 czasu lokalnego (w sobotę, godz. 23-24 czasu warszawskiego). Irakijczycy także odpowiadali ogniem. Nie ma informacji na temat amerykańskich strat. Wczoraj irakijski samobójca zabił czterech amerykańskich żołnierzy w pobliżu Nadżaf. Wybuchy w Basrze Po intensywnych nalotach bombowych sił sojuszniczych dzisiaj rano na Basrę, w mieście słychać było strzały artylerii. - Silna wymiana strzałów między siłami amerykańsko-brytyjskimi a irackimi miała miejsce od godziny 7.00 rano czasu lokalnego w pobliżu mostu w Zubair - podała katarska stacja telewizyjna Al-Dżazira. - Basra była dzisiaj przed świtem celem bardzo silnych bombardowań - poinformował korespondent stacji, którego zdaniem były to najsilniejsze ataki powietrzne w ostatnich trzech dniach. Na razie nie ma doniesień o ofiarach. Wczoraj iracki minister handlu, Muhammad Mahdi as-Salih poinformował, że bomby nieprzyjaciela zniszczyły poprzedniego dnia w Basrze magazyny z żywnością. - Zbombardowali magazyny z żywnością, niszcząc 76 tysięcy ton produktów importowanych w ramach programu "ropa za żywność" - powiedział Salih. Wojna psychologiczna aliantów z obrońcami Basry Trwa wojna psychologiczna między koalicją antyiracką a obrońcami Basry. Alianci liczą, że uda im się sprowokować w mieście powstanie przeciw rządzącej partii Baas - napisał wczoraj "New York Times". W nocy z piątku na sobotę do Basry przekradła się grupa brytyjskich żołnierzy i zniszczyła w nim dwa pomniki, najprawdopodobniej przedstawiające Saddama Husajna. Podpalili też pięć czołgów. Jednocześnie amerykańskie samoloty zniszczyły w mieście - używając bomb sterowanych laserami - budynek, w którym odbywało się spotkanie 200 członków partii Baas. - Te operacje będą się nasilać. Systematycznie będziemy starali się eliminować członków Baas - powiedział cytowany przez "NYT" generał sił powietrznych USA Victor Renuart. "Chcemy, żeby efektem naszych działań było przekonanie ludzi do powstania przeciw represyjnemu systemowi rządów partii Baas" - przytacza dziennik rzecznika brytyjskiej armii, płk. Chrisa Vernona. "New York Times" pisze, że brytyjska armia ma dużo większą wprawę niż amerykańska w przejmowaniu kontroli nad miastami, dużo lepiej radzi sobie w terenie miejskim. Przede wszystkim sprawniej umie stosować niekonwencjonalne metody walk. To zasługa doświadczeń zebranych m.in. w Irlandii Północnej. - Amerykanie po doświadczeniach zebranych w Somalii bardzo nie lubią walk w mieście, wolą pozostawać poza nimi - uważa dowódca oddziału brytyjskich komandosów Buster Howes. - My mamy w tej materii 30 lat doświadczeń - dodaje Howes. Basra, drugie co do wielkości miasto Iraku, z 1,5-milionową ludnością, to klucz do kontroli nad południem Iraku. Atak powietrzny na pozycje irackie koło Mosulu Celem amerykańsko-brytyjskiego ataku powietrznego były minionej nocy i dzisiaj rano pozycje irackie na północy, w rejonie Mosulu, w pobliżu linii demarkacyjnej, oddzielającej Kurdystan od reszty Iraku. Naloty potwierdzono w zamieszkanej przez Kurdów miejscowości Kalak, ok. 40 km na wschód od Mosulu. Trzy poranne naloty w pięciominutowych odstępach spowodowały szereg silnych eksplozji, podobnie jak pięć nalotów nocnych. Wczoraj wieczorem dwie eksplozje wstrząsnęły Mosulem, który wcześniej, w ciągu dnia, był pięciokrotnie atakowany z powietrza przez siły amerykańsko-brytyjskie.