"Mamy bardzo jasną wiadomość dla Hamasu: jeśli nie będzie spokojnie w Tel Awiwie, to nie będzie spokojnie w Gazie" - stwierdził w piątek w rozmowie z telewizją Fox News izraelski dyplomata. "Przyjdziemy po kierownictwo Hamasu" - dodał, podkreślając, że to ta radykalna palestyńska organizacja ponosi odpowiedzialność za wszystko, co dzieje się w Strefie Gazy. Izraelskie siły przeprowadziły w piątek nad ranem w Strefie Gazy około stu nalotów na cele radykalnej palestyńskiej organizacji Hamas. Były one odwetem za atak rakietowy z tej palestyńskiej enklawy w kierunku Tel Awiwu. Kierownictwo Hamasu stanowczo zaprzeczyło, żeby organizacja ta miała jakikolwiek udział w ataku rakietowym na to położone nad Morzem Śródziemnym miasto. Relacje palestyńsko-izraelskie są szczególnie napięte od zeszłego roku. Wzburzenie Palestyńczyków budziło m.in. przeniesienie przez USA swojej ambasady w Izraelu do Jerozolimy. Na granicy między Strefą Gazy i Izraelem regularnie dochodzi do protestów. Według arabskich mediów od marca ubiegłego roku armia Izraela zabiła w nich ponad 200 osób i raniła kilkanaście tysięcy.