Według agencji grupa mnichów z klasztoru Labrang, leżącego na zachodzie prowincji Gansu, na krótko naruszyła program odwiedzin dziennikarzy w ich klasztorze. Do podobnego incydentu doszło przed dwoma tygodniami w stolicy Tybetu, Lhasie, podczas ściśle kontrolowanego objazdu dziennikarzy po mieście i regionie po marcowych antychińskich zamieszkach. Xinhua nie podała żadnych szczegółów środowego zajścia. Tymczasem niemiecka agencja dpa powołując się na pekińskiego korespondenta dziennika "Die Welt" poinformowała, że grupa około 15-20 mnichów demonstrowała z tybetańskimi flagami i transparentami przed dziennikarzami. Mnisi domagali się wolności kulturalnej dla Tybetu, wyrażali sprzeciw wobec represji i poparcie dla duchowego przywódcy Tybetańczyków, Dalajlamy XIV. Później dołączyli do nich kolejni, aż grupa urosła do około 50 osób. Tę relację potwierdza powołując się na anonimowego świadka agencja France Presse. 10 marca w Lhasie, stolicy Tybetu, w 49. rocznicę krwawego stłumienia tybetańskiego powstania przeciwko Chinom mnisi buddyjscy zorganizowali pokojowe marsze. W kolejnych dniach przerodziły się one w największe od 20 lat antychińskie demonstracje, obejmujące także zamieszkane przez Tybetańczyków regiony poza Tybetańskim Regionem Autonomicznym, ale w historycznych granicach Tybetu. Władze tybetańskie na wygnaniu podają, że podczas dławionych przez Chiny protestów zginęło około 140 osób, a 1000 odniosło obrażenia. W nocy z wtorku na środę szef podporządkowanych Pekinowi władz tybetańskich Qiangba Puncog poinformował, że za udział w zamieszkach chińska milicja zatrzymała 953 osoby.