Powiedział o tym ppłk Leszek Błach, dowódca Polskiego Kontyngentu Wojskowego Orlik 4, który zakończył w piątek, po czterech miesiącach, kolejną misję w ramach Baltic Air Policing. Ujawnił, że takich wezwań do przechwycenia było "więcej niż dziesięć" - informuje agencja BNS. - Przechwytywaliśmy rosyjskie samoloty nad Bałtykiem poza granicami Litwy, Łotwy i Estonii - powiedział, dodając, że przed czterema laty takich przechwyceń było "mniej niż pięć". Ppłk Błach poinformował, że w ramach zakończonej właśnie misji polscy piloci "zdołali wylatać planowaną liczbę ponad 250 godzin". Jak poinformowało Dowództwo Operacyjne SZ, polskich lotników w bazie w Szawlach na Litwie zastąpią teraz Czesi, którym przekazano symboliczny klucz do nieba państw bałtyckich. Państwa bałtyckie nie mają własnych samolotów myśliwskich Samoloty polskiego kontyngentu wykonywały głównie loty treningowe, jednak wyruszały też, by przechwycić obiekty wskazane przez centrum zarządzania przestrzenią powietrzną. Chodziło o samoloty, które np. nie spełniały wszystkich wymogów dotyczących planu lotu. W ani jednym przypadku nie doszło do naruszenia przestrzeni powietrznej. Ponieważ siły powietrzne państw bałtyckich nie mają własnych samolotów myśliwskich, zadanie patrolowania przestrzeni powietrznej Litwy, Łotwy i Estonii tymczasowo przejął w 2004 r. Sojusz Północnoatlantycki. Samoloty państw NATO rotacyjnie pełnią czteromiesięczne dyżury bojowe. W bieżącym roku postanowiono przedłużyć misję bezterminowo. Polacy uczestniczyli w misji Baltic Air Policing po raz czwarty (poprzednio w latach 2006, 2008 i 2010), po raz drugi byli to lotnicy z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego z Malborka. Skład kontyngentu uzupełnili żołnierze z innych jednostek Sił Powietrznych. PKW Orlik liczył 99 żołnierzy i cztery samoloty MiG-29 z uzbrojeniem.