Centrum obrony praw człowieka Wiasna opublikowało wieczorem nazwiska 109 osób zatrzymanych, głównie - w Mińsku, a także w Witebsku, Brześciu, Homlu i mniejszych miastach. Prócz milicjantów protestujących zatrzymywali w niektórych miejscach białoruskiej stolicy ludzie bez żadnych dystynkcji, z twarzami osłoniętymi kominiarkami lub kaskami. Milicja oświadczyła, że użyła kul gumowych strzelając w powietrze, ponieważ protestujący rzucali w funkcjonariuszy kamieniami. Świadkowie informowali, że słyszeli odgłosy podobne do wybuchów granatów hukowych. Milicja zapewniła jednak, że nie używała takich środków. Tak jak w weekendy w poprzednich miesiącach, w Mińsku odbył się wielotysięczny pochód, którego uczestnicy żądali odejścia Alaksandra Łukaszenki i protestowali przeciwko przemocy milicji. Niezależne Radio Swaboda oszacowało liczbę uczestników na kilkadziesiąt tysięcy, agencja Interfax-Zapad - na 30 tys. Pochód tym razem przeszedł ulicą położoną poza centrum - prospektem Partyzantów. Na godzinę przed rozpoczęciem demonstracji zamknięte zostały pobliskie stacje metra, a w okolicy pojawiły się wzmocnione siły milicji ze sprzętem wojskowym. Po południu prospektem ruszyły tysiące demonstrantów, skandujących hasła z żądaniami odejścia Łukaszenki. Kolumna doszła do miejsca, gdzie dalszy marsz udaremniła milicja z armatkami wodnymi, następnie zawróciła i ruszyła z powrotem prospektem, a potem pobliskimi ulicami. Podczas całego pochodu jego uczestnicy nieśli flagi w biało-czerwono-białych barwach, używanych przez opozycję białoruską. Biało-czerwono-biała flaga zawieszona została w niedzielę na Górze Zamkowej w Nowogródku, u szczytu jednej z wież, która pozostała z ruin zamku - wynika ze zdjęcia opublikowanego przez niezależny portal Tut.by. Prokuratura w Mińsku oszacowała, że miasto na skutek demonstracji, odbywających się bez zezwolenia władz, poniosło wysokie straty. Od 9 sierpnia do 18 października budżet miasta i służby komunalne poniosły straty rzędu 900 tys. rubli białoruskich (ok. 350 tys. USD) - podała prokuratura. Protesty rozpoczęły się na Białorusi po wyborach prezydenckich z 9 sierpnia, w których, według oficjalnych wyników, Alaksandr Łukaszenka zdobył ponad 80 proc. głosów. Uczestnicy protestów nie uznają tych rezultatów i domagają się powtórnych wyborów.