Niefortunnie zakończona kolacja odbywała się w jednym z barów w londyńskim Soho. W pewnym momencie polityk postanowił zaprosić żonę do wspólnego tańca na stole. - Nawet nie pamiętam, co to była za piosenka - przyznał w rozmowie z mediami. - Na szczęście moja żona tańczy dużo lepiej ode mnie i ja spadłem, a ona nie - dodał. Podkreślił, że kontuzja nie jest dla niego wielkim problemem. - Bardzo mnie nie boli i jakoś daję radę z pracą posła i ministra - stwierdził. Trudno dziwić się temu, że nietypowa kontuzja stała się gorącym tematem w mediach i wśród znajomych ministra. - Bardzo rozbawiła nas ta sytuacja. To działa na wyobraźnie, kiedy słyszysz o złamaniu w takich okolicznościach - przyznał Len Lawton, jeden z partyjnych kolegów Harpera. Organizatorka sztafety, w której zamierzał wziąć udział minister podkreśliła, że chociaż jest jej smutno z powodu samego urazu, to okoliczności, w jakich powstał, są idealnym tematem do żartów. - Mark jest wesołym człowiekiem. Nie odpuścimy mu docinków - podsumowała w rozmowie z lokalnymi mediami.