"1 grudnia gościłem w Rydze szczyt szefów MSZ państw NATO. Byliśmy zgodni: sytuacja jest bardzo niebezpieczna i trzeba przygotować się na każdy scenariusz, także ten najgorszy. Dlatego uzgodniliśmy nałożenie surowych sankcji na Rosję w razie inwazji, a także dalsze wzmocnienie flanki wschodniej NATO. Sądzę jednak, że na razie Władimirowi Putinowi chodzi o szantażowanie Zachodu. Chce wymóc gwarancję, że Ukraina ani nie przystąpi do Sojuszu, ani nie będzie od niego otrzymywać wojskowego wsparcia" - mówi Edgars Rinkeviczs. I dodał, że wszystkie konsultacje, które przeprowadził, wskazują, że przyznanie takich gwarancji, czy to przez NATO, czy prezydenta Bidena, jest właściwie niemożliwe. "To podważyłoby wiarygodność tak Ameryki, jak i samego Sojuszu. Niezależnie od tego wewnętrzna dynamika w NATO wskazuje, że w nadchodzących latach poszerzenie Sojuszu nie wchodzi w grę. Ale już sam fakt, że na Zachodzie rozważa się, co zostało powiedziane na szczycie, jest dla Putina sukcesem. Może też powiedzieć własnej opinii publicznej: wysłuchano mnie". "Nie wykluczam wojny". Minister tłumaczy dlaczego Zdaniem łotewskiego ministra dla Kremla jest jasne, że nie da się odbudować imperium bez Ukrainy lub przynajmniej jej części. "Jednak sądzę, że Putin wciąż stawia na dotychczasową taktykę: utrzymywanie stałego napięcia wokół Ukrainy, które powoduje, że nie może się ona skoncentrować na reformach i urzeczywistnieniu euroatlantyckich aspiracji. Ta strategia okazała się dla Moskwy skuteczna. Nie wykluczam jednak też wojny, bo Kreml widzi, że mimo wszystko Ukraina się umacnia, jej kontrola poprzez oligarchów zanika. Putin staje jednak przed niezwykle trudnym dylematem: jaki byłby finał inwazji?" - pyta Edgars Rinkeviczs. Na stwierdzenie dziennikarza, że przez podważanie praworządności Polska jest izolowana na Zachodzie, Biden nie włączył jej w konsultacje w sprawie strategii wobec Rosji, i na ile to osłabia bezpieczeństwo Łotwy, Edgars Rinkeviczs mówi: "Polska ma dla nas absolutnie kluczowe znaczenie. Stąd przyjdą posiłki wojskowe, tu podłączymy się do zachodniej sieci energetycznej, tu będzie prowadziła Rail Baltica". "Uczestniczę jednak w pracach Rady UE od dziesięciu lat i uważam, że strategia Brukseli, która uruchomiła w 2017 r. procedurę z art. 7. Traktatu UE, była błędem. Nie uwzględniała mentalności kraju, który wyszedł z komunizmu i jest bardzo wrażliwy na wszystko, co ogranicza jego suwerenność. Tak Polska, jak i Unia znalazły się więc w potrzasku. Aby z niego wyjść, trzeba podjąć od nowa dialog, zacząć wszystko od początku. Tym bardziej, że nie mam wątpliwości co do przyszłości polskiej demokracji" - wskazuje minister spraw zagranicznych.