Panetta, który mówił to dziennikarzom podczas lotu do Kirgistanu, próbował jednocześnie, jak pisze Reuters, przedstawić strzelaninę jako odosobniony przypadek, który nie zmieni planów stopniowego uporządkowanego wycofania amerykańskich sił bojowych z Afganistanu do końca r. 2014. - Wojna to piekło. Do tego rodzaju zdarzeń i incydentów będzie dochodzić, dochodzi na każdej wojnie. To straszliwie zdarzenia. I to nie jest pierwsze z nich i zapewne nie będzie ostatnie - powiedział Panetta. - Nie możemy jednak pozwolić, by takie zdarzenia podkopywały naszą strategię czy misję, w której uczestniczymy - powiedział szef resortu obrony USA, który, jak pisze Reuters, po raz pierwszy odpowiadał na pytania o zabicie Afgańczyków przez amerykańskiego żołnierza. Panetta powiedział, że wciąż nie są jasne motywy działania wojskowego. Oświadczył, że celem jest rozpatrzenie tej sprawy przez amerykański wojskowy wymiar sprawiedliwości. Zapytany, czy w tej sprawie może być rozważana kara śmierci, Panetta odpowiedział, że na ile jest mu wiadome, to w tej sprawie może być brana pod uwagę. Gdy, jak pisze Reuters, przedstawiciele władz amerykańskich spieszą oddzielić strzelaninę jednego od wysiłków ok. 90 tys. żołnierzy, Afgańczycy wyrażają wściekłość z powodu incydentu. W lutym, jak przypomina agencja, gwałtowne protesty wywołało spalenie egzemplarzy Koranu w NATO-wskiej bazie. Łańcuch zdarzeń, w tym i upublicznienie wideo z marines oddającymi mocz na ciała talibskich bojowników, zdaje się budzić wątpliwości co do strategii szkolenia afgańskich sił bezpieczeństwa do przejęcia kontroli po odejściu sił NATO - pisze Reuters. Zdaniem ministra Panetty, "gdy popatrzy się szerzej, staje się jasne, że tego rodzaju zdarzenia są odosobnione i nie odzwierciedlają tego, co naprawdę dzieje się w Afganistanie".