Minister mówił o tym w sytuacji, gdy wojska rządowe są już na obrzeżach opanowanych w kwietniu przez rebeliantów Doniecka i Ługańska. Mieszkańcy tych miast gromadzą zapasy oczekując długiego oblężenia; większość ludzi śpi w piwnicach swoich domów. Są doniesienia o tym, że Ługańsk jest praktycznie otoczony, w mieście nie ma prądu i bieżącej wody, są kłopoty z łącznością telefoniczną i internetem. Hełetej przyznał w wywiadzie zamieszczonym w nocy z niedzieli na poniedziałek na portalu BBC News, że zajęcie Doniecka i Ługańska nie będzie łatwe, ale - jak podkreślił - ukraińskie siły zwyciężą. - Terytorium separatystów jest teraz 2,5-krotnie mniejsze niż cztery tygodnie temu - zauważył szef resortu obrony Ukrainy. I dodał, że "około 65 miast i wsi zostało wyzwolonych przez ukraińskie wojsko w obwodzie donieckim i ługańskim". - Nasze siły prowadzą obecnie fazę ofensywną (operacji), ale chcę, żeby świat zdawał też sobie sprawę, iż Rosja prowadzi działania odwetowe - zaznaczył Hełetej. "Ukraina jest jak płonący dom" Minister podkreślił, że w 100 procentach jest pewien zwycięstwa i Ukraina nie ma innego wyjścia, jak tylko kontynuować walkę. - Ukraina jest jak płonący dom. Ukraińska armia wchodzi do płonącego domu, żeby ugasić pożar - powiedział Hełetej. - Jeśli go nie ugasimy, będzie w Kijowie, w Charkowie, wszędzie. Zwracamy się do każdego Ukraińca: weź wiadro wody i pomóż nam ugasić pożar". Szef ukraińskiego resortu obrony obwinił rebeliantów o utrudnianie międzynarodowym ekspertom dotarcia do miejsce katastrofy malezyjskiego samolotu pasażerskiego, który 17 lipca został zestrzelony nad wschodnią Ukrainą; w katastrofie zginęło prawie 300 osób. Hełetej zapewnił, że w rejonie miejsca katastrofy, który obecnie kontrolowany jest przez separatystów, nie będą toczyły się walki, dopóki wszystkie szczątki ludzkie i dowody nie zostaną zabezpieczone. "Praktycznie nie byliśmy daleko od miejsca katastrofy, ale wycofaliśmy się z tego obszaru (...), żeby międzynarodowa misja mogła należycie pracować - dodał minister.