Von der Leyen zastrzegła, że konfliktu w Iraku, dokąd Berlin chce wysłać broń, nie można porównywać do sytuacji na Ukrainie. - Na Ukrainie w konflikcie uczestniczą trzy strony - rząd w Kijowie, rebelianci i Rosja. Mimo całej konfrontacji żadna ze stron nie chce unicestwić pozostałych. Każda ze stron realizuje swoje polityczne interesy, co oznacza, że rozmowy między nimi są możliwe - wyjaśniła szefowa resortu obrony. Jej zdaniem należy uczynić wszystko, by doprowadzić do "deeskalacji, dialogu i rozejmu". - W Iraku mamy do czynienia z inną sytuacją - islamscy terroryści chcą zniszczyć myślących inaczej; nie ma przestrzeni do negocjacji - oceniła von der Leyen. Odnosząc się do ewentualnego przyjęcia Ukrainy do NATO, minister powiedziała, że należy zastanowić się nad tym, co może teraz przyczynić się do złagodzenia napięć, a co lepiej odłożyć na później. Prawo do swobodnego wyboru sojuszy dotyczy także Ukrainy - podkreśliła. Proces wchodzenia do NATO byłby jednak bardzo długi, gdyż Ukraina nie spełnia wielu kryteriów. - Członkostwo Ukrainy w NATO nie znajduje się obecnie w porządku dnia - powiedziała von der Leyen. Premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk ogłosił w piątek, że jego kraj rezygnuje ze statusu państwa będącego poza blokami militarnymi i wznawia dążenia do członkostwa w NATO. Niemiecka minister obrony wykluczyła zastosowanie wobec Rosji środków militarnych. Zachód musi skłonić Moskwę za pomocą dyplomacji i ekonomicznej presji do zmiany stanowiska. - To żmudna droga, ponieważ skutki sankcji są odczuwalne dopiero po upływie czasu, lecz działają za to w sposób trwały - powiedziała von der Leyen.