Praworządność była jednym z tematów niedzielnej kolacji ministrów spraw zagranicznych państw Grupy Wyszehradzkiej i krajów Beneluksu. We wspólnym oświadczeniu potwierdzili oni wspólny cel, którym jest zwiększenie wspólnej odpowiedzialności za budowę silnej, skutecznej, konkurencyjnej i bezpiecznej Europy, opartej na wartościach demokracji, praworządności, a także poszanowaniu praw i wolności człowieka. Czaputowicz powiedział, że to Komisja Europejska powinna zdecydować, co dalej zrobić z procedurą z art. 7, skoro nie przedstawia wniosku do Rady UE, by stwierdziła, że istnieje wyraźne ryzyko naruszenia przez Polskę wartości unijnych. "Trzeba pytać Komisję Europejską, co dalej z tym zrobić, bo jest taka pewna niezręczność. W zasadzie Komisja powinna procedować zgodnie z tym artykułem, czyli dążyć do jakiejś decyzji. Nie widzimy takiej woli. Wycofanie się z tego byłoby przyznaniem się do złej drogi" - powiedział szef polskiej dyplomacji. Zadeklarował, że rząd cały czas jest gotowy do składania wyjaśnień, co już wielokrotnie robił. Jego zdaniem państwa UE uważają, że cała sprawa jest "problemem bardziej technicznym". Czaputowicz przypomniał, że to nie Komisja ma prawo do określenia, czy jest zagrożone państwo prawa, tylko Rada UE, a ta nie dostała wniosku w tej sprawie ze strony KE. "Zwróciłem uwagę moim partnerom z państw Beneluksu, że w tej kwestii raczej do Komisji należy, co ona dalej z tym zrobi, niż do Polski" - zaznaczył minister. Na wtorkowym posiedzeniu ministrów ds. europejskich informacji o sytuacji dotyczącej praworządności w Polsce nie będzie przedstawiał wiceszef KE Frans Timmermans, bo w nowej KE nie jest on już odpowiedzialny za ten obszar. Od 1 grudnia kwestie tę przejęli wiceszefowa KE ds. wartości Viera Jourova i unijny komisarz ds. sprawiedliwości Didier Reynders. Z Brukseli Krzysztof Strzępka