Marko oraz jego matka są poszukiwani międzynarodowym listem gończym za przestępstwa gospodarcze. Oboje chcą, aby pogrzeb odbył się w Belgradzie. - On przecież był liderem Serbii, liderem Jugosławii, i nie ma o czym dyskutować - jego miejsce znajduje się w jugosłowiańskiej stolicy. To wola naszej rodziny, to logika historii i nie ma o czym mówić - powiedział Marko Miloszewić. Władze Holandii przyznały mu wizę i Marko pojedzie do Hagi, by odebrać ciało ojca. - Przekazałem władzom Serbii prośbę, że życzeniem rodziny Slobodana Miloszevicia jest, by jego pogrzeb odbył się w Belgradzie. Jednocześnie zwróciłem się do sądu w Belgradzie by umożliwił wdowie po Miloszeviciu Mirze Marković uczestnictwo w uroczystościach pogrzebowych - powiedział prawnik Miloszevicia, Zdenko Tomanowicz: Mira Marković jest poszukiwana listem gończym pod zarzutem defraudacji. W 2003 roku uciekła do Rosji przed grożącym jej procesem. Marković, zwana niegdyś "czerwoną wiedźmą", jest oskarżona o nadużywanie władzy. Dziś jej adwokat poprosił serbskie władze o anulowanie nakazu aresztowania swej klientki. Rosyjscy komuniści winą za śmierć Slobodana Miloszevicia obarczają międzynarodowy trybunał w Hadze oraz władze USA. Kilkudziesięcioosobowe grupki komunistów demonstrowały przed ambasadami holenderską i amerykańską w Moskwie. Przywódcy partii komunistycznej wydali drukowaną ulotkę, zatytułowaną "Zabójstwo Miloszevicia - zbrodnia imperialistów". Miloszević zażył szkodliwy lek Toksykolog uważa, że Slobodan Miloszević celowo zażył lekarstwo, które niwelowało działanie leków przeciw nadciśnieniu. Sekcja zwłok wykazała, że były prezydent Jugosławii zmarł na zawał. Lekarz toksykolog Ronald Uges, który badał krew Miloszevicia dwa tygodnie temu, jest pewien, że ten zażył celowo lek zawierający rifampicynę, która niweluje działanie terapii przeciwko nadciśnieniu, aby uzyskać zgodę na wyjazd do Moskwy na leczenie. Przypomnijmy, że Miloszević zwrócił się w grudniu do Trybunału ONZ ds. zbrodni w dawnej Jugosławii o przewiezienie go do Moskwy na leczenie, ale prośba ta została odrzucona. Sędziowie uznali, że ma on wystarczającą opiekę lekarską w Hadze i że jeśli pojedzie do Rosji, może nie stawić się z powrotem na procesie. Przyjaciel Rosji? Według rosyjskich "Izwiestii", chociaż Miloszević zaraz po śmierci zaczął w wypowiedziach rosyjskich polityków i komentatorów obrastać w mity, jakoby był "serbskim patriotą" i "przyjacielem Rosji", to w rzeczywistości wcale nim nie był. "Miloszević przegrał wszystkie wojny, w które się wplątał: chorwacką, bośniacką, a także najważniejszą dla swego narodu - kosowską" - podkreśla gazeta. Przypomina też, że gdy w 1989 roku Miloszević doszedł do władzy, Jugosławia była "kwitnącym krajem Europy, którego obywatele mogli bez wiz podróżować po całym kontynencie". "W wyniku jego rządów, Serbia stała się międzynarodowym odszczepieńcem, jednym z najbiedniejszych regionów Bałkanów" - pisze. "Slobo nigdy nie był serbskim patriotą, jak próbują teraz go niektórzy przedstawiać. Nie był też serbskim nacjonalistą - taką metkę już dawno przyszyto mu na Zachodzie. Nie doszedł do władzy jako nacjonalista, patriota, ale partyjny, komunistyczny aparatczyk. Cyniczny i pozbawiony zasad, bynajmniej nie idealista, lecz ostry pragmatyk" - opisuje zmarłego polityka komentator gazety. "Czy był przyjacielem Rosji?" - pyta gazeta i odpowiada, iż "być może, gdzieś tam w głębi duszy. Jednak podczas swych rządów ani razu tego nie pokazał". Dziennik przypomina, że Miloszević wszelkie kluczowe negocjacje prowadził z Amerykanami, a za jego prezydentury rosyjska dyplomacja nie odniosła w Jugosławii żadnych sukcesów. Ponadto Slobo, w przeciwieństwie do wielu swoich rodaków prawie nie znał rosyjskiego, a rozmowy z dyplomatami z Moskwy prowadził po angielsku. Płaczą po "rzeźniku" - galeria zdjęć