"Prezydent elekt Trump odniósł się w ten sposób do zagrożenia związanego z rozprzestrzenianiem się broni jądrowej i do krytycznie ważnego zapobiegania takiej sytuacji", zwłaszcza gdyby broń jądrowa miała trafić w ręce "organizacji terrorystycznych oraz niestabilnych i bandyckich reżimów". Mianem państw bandyckich administracja USA określa kraje, których rządom zarzuca się nieprzestrzeganie praw człowieka, wspieranie terroryzmu i rozbudowę arsenału jądrowego. Wcześniej w czwartek Trump napisał na Twitterze: "Stany Zjednoczone muszą bardzo wzmocnić i rozbudować swój potencjał nuklearny do czasu, aż świat nie opamięta się w kwestii broni jądrowej". Nie sprecyzował, co dokładnie miał na myśli. Na oficjalnym portalu Trumpa podkreślono, że prezydent elekt "zdaje sobie sprawę z wyjątkowo katastrofalnych zagrożeń stwarzanych przez broń nuklearną i cyberataki", i zapowiedziano, że zmodernizuje on arsenał nuklearny USA, "by zapewnić, iż nadal będzie miał efekt odstraszający". Już podczas kampanii wyborczej przed wyborami prezydenckimi w listopadzie Trump sugerował potrzebę powiększenia potencjału nuklearnego USA i mówił, że świat "miałby się lepiej", gdyby inne kraje, w tym <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-japonia,gsbi,4367" title="Japonia" target="_blank">Japonia</a> i <a class="textLink" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-korea-poludniowa,gsbi,4316" title="Korea Południowa" target="_blank">Korea Południowa</a>, dysponowały bronią nuklearną.