Janusz Wojciechowski, komisarz UE ds. rolnictwa, poinformował w poniedziałek 20 marca unijnych ministrów rolnictwa, że Komisja Europejska jest gotowa przekazać łącznie 56,3 mln euro ze swej "rezerwy kryzysowej" dla Polski, Bułgarii i Rumunii na zrekompensowanie poszkodowanym rolnikom strat gospodarczych wywołanych zwiększonym przywozem zbóż i nasion oleistych z Ukrainy od zeszłego roku. Decyzja o 29,5 mln euro dla Polaków, 16,75 euro dla Bułgarów oraz 10,05 mln dla Rumunów powinna być formalnie zatwierdzona przez przedstawicieli 27 państw UE jeszcze przed końcem marca, ale to już tylko formalność. - Wpływ zwiększonego importu z Ukrainy widać też na Słowacji oraz Węgrzech, ale Komisja kierowała się kryterium nadpodaży (zboże krajowe plus wwożone z Ukrainy) w stosunku do średniej z ostatnich pięciu lat - tłumaczył Janusz Wojciechowski po obradach ministrów. W przypadku Polski oraz Rumunii chodzi głównie o pszenicę i kukurydzę, a z kolei w Bułgarii - o nasiona słonecznika. Polska będzie mogła - bez naruszania zasad dozwolonej pomocy publicznej - podwoić unijne 29,5 mln euro o pieniądze z budżetu krajowego. - Komentarze w Polsce: za mało, za późno, za krzywo, za pochyło... Przyjdzie nowy komisarz, będzie więcej... - komentował potem Wojciechowski w mediach społecznościowych. O konkretnych sposobach dzielenia pieniędzy rolników zdecydują władze krajowej. Rząd Mateusza Morawieckiego już wcześniej zapowiedział wsparcie krajowe w wysokości 600 mln zł na dopłaty do zbóż, które mają otrzymać rolnicy do pszenicy i kukurydzy sprzedanej w okresie od 15 grudnia 2022 roku do końca maja 2023 roku. Jak tłumaczył Wojciechowski, nadpodaż zboża w krajach sąsiadujących z Ukrainą to - oprócz kwestii cen - problem z mocami magazynowymi. Kukurydza, pszenica i rzepak to jedne z głównych produktów eksportowych ukraińskiego rolnictwa. Ale zdaniem nieoficjalnych szacunków Komisji Europejskiej przewidywane zbiory zboża na Ukrainie w 2023 roku mogą być o połowę mniejsze niż zeszłoroczne. Wiceminister Ryszard Bartosik po wczorajszych obradach Rady UE w Brukseli wskazywał na zaawansowane rozmowy z Ukrainą o plombowaniu transportów zboża przez Polskę, by bez rozładunku trafiały do krajów docelowych poza Polską. Bartosik powiedział też o mającym ten sam cel pomyśle kaucji dla przewoźników zboża przez Polskę, który jednak - jako interwencja we wspólny rynek UE - wymagałby zgody ze strony Komisji Europejskiej. Pełne otwarcie rynku UE Między Unią Europejską i Ukrainą obowiązuje już od 2016 roku umowa o wolnym handlu i inwestycjach (DCFTA), która jednak nie usuwała wszystkich ceł i ograniczeń ilościowych w wzajemnej wymianie handlowej. Dopiero w zeszłym roku UE doraźnie zawiesiła niemal wszystkie z tych ograniczeń, by - jeszcze mocniej otwierając się na eksport z Ukrainy - gospodarczo pomóc sąsiadowi broniącemu się przed rosyjską napaścią. Tak radykalna liberalizacja handlu, którą już przedłużono do czerwca 2024 roku, bardzo poważnie zwiększyła import towarów rolno-spożywczych, zwłaszcza zboża z Ukrainy do UE. W okresie od stycznia do listopada 2022 roku import kukurydzy z Ukrainy do graniczących z nią państw członkowskich UE wzrósł - jak w swym niedawnym apelu o pomoc wskazywał Polska i pięć innych krajów regionu - "drastycznie w stosunku do lat poprzednich z kilku tysięcy ton do kilku milionów ton". Przykładowo, import do Polski wyniósł 1 637,6 tys. ton (w okresie od stycznia do listopada 2021 roku to było 6 tys. ton), import na Węgry - ponad 900 tys. ton (5 tys. ton w 2021 roku), do Słowacji - 250 tys. ton (zero ton w okresie styczeń-listopad 2021 roku), do Bułgarii - 16 742 ton wobec 361 ton w 2021 roku. Transport przez morze ONZ, władze Ukrainy i Turcji poinformowały w ostatni weekend o przedłużeniu porozumienia, pozwalającego Ukrainie eksportować zboże na światowe rynki statkami pomimo rosyjskiej blokady Morza Czarnego. Ta inicjatywa dotycząca zboża z Morza Czarnego, uzgodniona po raz pierwszy w lipcu 2022 roku pod auspicjami ONZ i przy pośrednictwie Turcji, umożliwiła Ukrainie transport 25 mln ton zboża i olejów jadalnych, zmniejszając presję cenową na światowych rynkach. Ołeksandr Kubrakow, wicepremier Ukrainy odpowiedzialny za infrastrukturę, poinformował, że porozumienie zostało przedłużone o 120 dni, ale Moskwa twierdzi, że zgodziła się tylko na 60 dni. Tomasz Bielecki/Deutsche Welle Dostali powiadomienia o "dubajskich" czynszach. Awantura o TBS-y