Władze miejskie były przekonane, że chodzi o bezdomnego człowieka, który nie miał żadnej rodziny, dlatego pochowano go na podparyskim cmentarzu dla najuboższych. 60-letni milioner, który zbił fortunę m.in. na handlu nieruchomościami, żył w takim osamotnieniu, że nikt nawet nie zauważył jego zniknięcia. Wiele tygodni później okazało się jednak przypadkiem, że chodziło o człowieka bajecznie bogatego, który pozostawił po sobie ogromny spadek. I nagle, jak na sygnał, jego rodzina "magicznie" się odnalazła. Bliscy zapewnili, że oczywiście chodzi o wielką tragedię i spadek nie jest najważniejszy, ale jak już miliony są do wzięcia, to przecież ich nie odmówią...