Bomba domowej roboty eksplodowała 4 lipca na koncercie z okazji Dnia Niepodległości Białorusi, raniąc ponad 50 ludzi. - Przesłuchania ludności to standardowa praktyka przy dowolnym kryminalnym śledztwie. Biorąc pod uwagę społeczne następstwa i znaczenie przestępstwa, skala tej procedury została rozszerzona, przesłuchujemy maksymalną liczbę mieszkańców stolicy - powiedział rzecznik białoruskiego MSW Kanstantin Szalkiewicz, cytowany przez internetową gazetę "Biełorusskije Nowosti". Funkcjonariusze pukają do drzwi wszystkich mieszkań w stołecznych blokowiskach i pytają mieszkańców m.in. o to, gdzie znajdowali się w chwili wybuchu oraz gdzie odbywali służbę wojskową. Podobno w planach mają przesłuchanie wszystkich mieszkańców Mińska. W przesłuchaniach uczestniczą wszyscy - począwszy od dzielnicowego po pracowników różnych departamentów MSW, w tym studenci uczelni podległych resortowi. W poniedziałek milicja rozpędziła w Mińsku kilkudziesięciu opozycjonistów, protestujących przeciwko zatrzymaniom po koncercie. Jak informowały niezależne portale białoruskie, w ramach śledztwa zatrzymano kilkunastu działaczy opozycji. Szalkiewicz powiedział niezależnej agencji BiełaPAN, że pojawiające się w internecie pogłoski o ponad 70 zatrzymanych w tej sprawie są "mocno przesadzone". Dodał, że nikomu nie postawiono zarzutów. Niektórzy przywódcy opozycji uważają, że zatrzymania mogą mieć związek z wrześniowymi wyborami parlamentarnymi, i rozważają bojkot wyborów. Nikt nie przyznał się dotąd do odpowiedzialności za eksplozję na koncercie.