Charles "Chuck" Feeney był miliarderem, który dorobił się na sieci sklepów bezcłowych Duty Free Shoppers, funkcjonujących na lotniskach na całym świecie. Był, ponieważ po wielu latach udało mu się rozdać ostatnie pieniądze ze swojego majątku. 14 września oficjalnie zakończył swoją blisko 40-letnią misję i zamknął fundację charytatywną Atlantic Philanthropies, założoną w 1982 roku. 89-latek zasłynął głównie z tego, że... chciał pozbyć się całego swojego majątku. Przez dekady, od lat 80. XX wieku, jego fundacja zajmowała się rozdysponowaniem majątku na cele dobroczynne. W ten sposób - jak informuje "Forbes" - Feeney rozdał około osiem miliardów dolarów organizacjom charytatywnym, uniwersytetom i fundacjom. Robił to anonimowo. "Dołożył wszelkich starań, aby zachować swoje dary w tajemnicy" - podkreśla Steven Bertoni na łamach "Forbes". Właśnie dlatego 89-latek jest nazywany "Jamesem Bondem filantropii". Jak czytamy, "miliarder przeznaczał duże pieniądze na duże problemy", m.in. zaprowadzenie pokoju w Irlandii Północnej, zmodernizowanie systemu opieki zdrowotnej w Wietnamie czy przekształcenie od dawna zaniedbanej wyspy Roosevelta w Nowym Jorku w centrum technologiczne. W przeciwieństwie do ofiarodawców, którzy decydują się przekazać swoje majątki dopiero po śmierci, Feeney od dawna mocno angażował się w akcje charytatywne. Przyświecała mu idea: "dawanie za życia" (ang. giving while living). Taki tytuł nosi również napisana przez niego książka. - Nie widzę powodu, by zwlekać z dawaniem, skoro tak wiele dobrego można osiągnąć, wspierając wartościowe cele. Poza tym o wiele przyjemniej jest dawać za życia, niż dawać, gdy jesteś już martwy - cytuje byłego miliardera "Forbes". Obecnie mężczyzna nie ma swojego domu. Mieszka w wynajętym mieszkaniu w San Francisco na zachodzie USA.