Kongres Stanów Zjednoczonych w środę ma dopełnić formalności uznania Joe Bidena za zwycięzcę wyborów prezydenckich w USA z 3 listopada 2020 roku. Posiedzeniu dotyczącemu głosowania Kolegium Elektorów przewodzi wiceprezydent Pence. Elektorzy ze wszystkich stanów oraz Dystryktu Kolumbii wybrali 14 grudnia stosunkiem głosów 306-232 Bidena na 46. prezydenta USA. "Biorąc pod uwagę kontrowersje wokół tych wyborów, niektórzy podchodzą do tegorocznej i co czteroletniej tradycji z wielkim oczekiwaniem, a inni z lekceważącą pogardą. Niektórzy uważają, że jako wiceprezydent powinienem móc jednoosobowo akceptować lub odrzucać głosy elektorów. Inni uważają, że głosy elektorów nigdy nie powinny być kwestionowane podczas wspólnej sesji Kongresu" - napisał w oświadczeniu Pence. "Po dokładnym przestudiowaniu naszej Konstytucji, naszych praw i naszej historii uważam, że żaden z tych poglądów nie jest poprawny" - dodał zastępca prezydenta USA Donalda Trumpa. Jednocześnie Pence zastrzegł, że "podziela obawy Amerykanów dotyczące uczciwości wyborów". Zapewnił także, że w Kongresie zostaną wysłuchane zastrzeżenia i "wysłuchane dowody", a decyzje podejmować będą parlamentarzyści. Republikańscy parlamentarzyści zgłosili obiekcje wobec zatwierdzenia głosów elektorskich z Arizony, oddanych w listopadowych wyborach prezydenckich na Demokratę Joe Bidena. Izba Reprezentantów i Senat, dwie izby Kongresu Stanów Zjednoczonych, oddzielnie debatują i będą głosować nad tym pakietem; oczekuje się że ostatecznie go zatwierdzą. Część Republikanów zapowiada, że obiekcje będzie wnosić także wobec innych stanów, w tym m.in. Pensylwanii i Georgii. Przywódca republikańskiej większości w Senacie USA Mitch McConnell w środę w parlamencie krytykował część partyjnych kolegów za próby blokowania głosów elektorskich. "Nie możemy po prostu ogłosić się krajową komisją wyborczą na sterydach" - oświadczył. "Wyborcy, sądy, stany, wszyscy przemówili. Jeśli unieważnimy to, zniszczymy na zawsze naszą republikę" - dodał.