Reklama

Mike Pence: Chiny chcą innego prezydenta USA

Wiceprezydent USA Mike Pence oświadczył w czwartek, że "Stany Zjednoczone nie dadzą się zastraszyć, ani nie ulegną Chinom". Pence, występując w ośrodku Hudson Institute, skrytykował Chiny za ich "drapieżne" poczynania w świecie oraz za łamanie swobód obywatelskich.

W swoim wystąpieniu w waszyngtońskim konserwatywnym ośrodku politologicznym, założonym z inicjatywy słynnego amerykańskiego stratega i futurologa Herman Kahna, Pence oskarżył Chiny o mieszanie się w amerykańską politykę wewnętrzną i manipulowanie opinią publiczną w USA. W ubiegłym tygodniu o ingerowanie w amerykańskie wybory oskarżył Chiny prezydent USA Donald Trump.

"Rosyjskie działania bledną przy poczynaniach Chin"

Pence argumentował, że władze w Pekinie w celu wywarcia wpływu na amerykańską opinię publiczną wykorzystują różne stanowiska władz federalnych i stanowych wobec polityki Trumpa, tajnych agentów, finansowane przez Chiny amerykańskie organizacje społeczne, propagandę na uczelniach oraz posiadane przez władze w Pekinie stacje radiowe nadające w USA.

Reklama

Amerykański wiceprezydent w swoim wystąpieniu cytował niewymienionego z nazwiska wysokiego funkcjonariusza amerykańskiego wywiadu, który mu powiedział, że "rosyjskie działania (przed wyborami prezydenckimi w roku 2016 - PAP) bledną w porównaniu z tym, co obecnie robią Chińczycy".

"Chiny chcą innego prezydenta USA"

Zdaniem Pence’a prowadzone na różnych frontach chińskie poczynania zmierzające do skłócenia Amerykanów i wywarcia wpływu na wybory dowodzą, że polityka prezydenta Trumpa wobec Pekinu, w przeciwieństwie do jego poprzedników w Białym Domu, jest skuteczna i dlatego "Chiny chcą innego prezydenta Stanów Zjednoczonych".

Zagrożenie ekonomiczne i militarne

Wiceprezydent w swoim wystąpieniu przedstawił Chiny jako podstawowe zagrożenie ekonomiczne i militarne dla Stanów Zjednoczonych.

Pence wskazał, że Chiny przeznaczają na swoje siły zbrojne więcej niż w sumie wszystkie inne państwa regionu i - mimo obietnic, że tego nie uczynią -  zwiększają swoją obecność wojskową na Morzu Południowochińskim. Pence przypomniał, że w ubiegłą niedzielę chiński okręt wojenny na wodach międzynarodowych zbliżył się do amerykańskiego niszczyciela USS Decatur na niebezpieczną odległość zaledwie 45 stóp (ok. 15 metrów) i tylko dzięki szybkiemu manewrowi kapitana amerykańskiego niszczyciela nie doszło do zderzenia.

Amerykański wiceprezydent zapowiedział, że Waszyngton nie da się zastraszyć poczynaniami Chin na Morzu Południowochińskim, a amerykańska flota wojenna będzie operowała wszędzie, "gdziekolwiek pozwala na to prawo międzynarodowe i wymaga tego ochrona" amerykańskich interesów.

Pence oskarżył również władze w Pekinie o "gospodarczą agresję", która służy rozbudowie potęgi militarnej Chin, przekuwaniu nie "mieczy na lemiesze", ale - jak mówił - "lemieszy na miecze".

"Chińska dyplomacja długów"

Wiceprezydent skrytykował "chińską dyplomację długów" prowadzącą do uzależniania państw, które zaciągnęły wielomilionowe pożyczki na infrastrukturę.

Jako przykład tej "dyplomacji długów" Pence podał przejęcie przez Chiny z powodu niespłacanych długów portu w Sri Lance oraz olbrzymie zadłużenie wobec Chin rządzonej przez dyktaturę prezydenta Nicolasa Maduro Wenezueli.

Swoje cele polityczne władze w Pekinie - jak argumentował Pence - często realizują przy pomocy amerykańskich firm. Jako przykład wiceprezydent wskazał hollywoodzkie wytwórnie filmowe, które łatwo ulegają dyktatowi Chin w obawie przed utratą lukratywnego rynku.

Google przyczynia się budowaniu "orwellowkiego państwa"?

Pence wezwał także korporację Google - amerykańskiego giganta sektora IT - aby natychmiast wstrzymała prace nad przygotowywaną dla Chin aplikacją Dragonfly. Zdaniem Pence'a wyszukiwarka ta "wzmocni cenzurę partii komunistycznej i kontrolę życia osobistego obywateli" w tym - jak nazwał wcześniej Chiny - "opresyjnym, orwellowskim państwie".

Aby przeciwdziałać agresywnej polityce Chin - mówił wiceprezydent - USA zaostrzą kontrolę transferu amerykańskiej najnowocześniejszej technologii i poprzez "serię dwustronnych porozumień" zacieśnią współpracę ze swoimi sojusznikami w Azji.

Układy o wolnym handlu

Pence wskazał na podpisanie w ubiegłym tygodniu nowego układu o wolnym handlu z Koreą Południową i podkreślił, że Stany Zjednoczone "wkrótce zaczną negocjować układ o wolnym handlu z Japonią". Poinformował też, że kolejne inicjatywy regionalne USA przedstawią podczas forum Współpracy Ekonomicznej Azji i Pacyfiku (APEC) w Papui Nowej Gwinei w listopadzie.

Z czego wynika krytyka?

Amerykańscy komentatorzy zwracają uwagę, że ostra krytyka władz w Pekinie przez amerykańskiego wiceprezydenta ma miejsce w okresie zwiększonego napięcia w stosunkach amerykańsko-chińskich, które jest spowodowane sankcjami ekonomicznymi, jakie oba państwa wprowadziły na produkty swojego eksportu. Zdaniem obserwatorów ostry ton wypowiedzi Pence'a jest zapowiedzią, że konflikt ten nie będzie szybko rozwiązany.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski 

PAP

Reklama

Reklama

Reklama

Strona główna INTERIA.PL

Polecamy