Centrum Informacji o Prawach Człowieka i Demokracji informuje, że trzydniowe zamieszki w mieście Kanmen w nadmorskiej prowincji Zhejiang rozpoczęły się w czwartek. Wen Zhengui, wicedyrektor urzędu bezpieczeństwa publicznego w hrabstwie Yuhuan, do którego należy Kanmen, zbagatelizował ten incydent. Zaprzeczył także, by podczas zamieszek ktoś zginął. Była to odpowiedź na pytanie dziennikarza o pogłoski, według których 2 osoby poniosły śmierć. - To zdecydowanie tylko plotka, która jest nieprawdziwa - napisał Wen Zhengui w komunikacie prasowym zamieszczonym na stronie internetowej hrabstwa, dodając, że zatrzymano 23 osoby. Kobieta, która odebrała telefon w biurze bezpieczeństwa publicznego Kanmenu, przyznała, że widziała demonstrację, ale zaprzeczyła, by migranci włamali się na komisariat i palili samochody. Według niej tylko stali na ulicy, wznosząc okrzyki. - Włamali się do naszego komisariatu? Gdyby to zrobili, pobilibyśmy ich na śmierć - powiedziała. Powodem protestu - według hongkońskiej organizacji - był sposób potraktowania migranta, który został pobity przez ochroniarza, gdy próbował zdobyć tymczasowe zezwolenie na pracę. Kiedy poszedł z kolegami na policję złożyć skargę na ochroniarza, został zatrzymany. Szef wydziału propagandy w Yuhuanie zaprzeczył, by migranta pobito. Powiedział, że był on pijany, gdy przyszedł po zezwolenie. - Sam uderzył się głową o ścianę - dodał. Podkreślił, że już go zwolniono.