Żołnierze nie chcieli użyć siły wobec ludności cywilnej. Mówili, że to nieporozumienie. Ich zdaniem ktoś rozpuścił plotkę, że wojsko wystąpi przeciw mieszkańcom. Zapewniali, że nikt nie wydawał im takich rozkazów. Ludzie, blokujący oddział, przekonywali, że po prostu nie chcą wojska na swym terenie. Boją się rozlewu krwi. Twierdzili, że w blokadzie biorą udział tylko okoliczni mieszkańcy i że nie kierują nimi Rosjanie. Po długich negocjacjach oddział zawrócono do Dniepropietrowska. Przedtem jednak pozbawiono go zdolności bojowej. Z karabinów i automatów wymontowano zamki. Cywile pozwolili zatrzymać sprawny pistolet maszynowy tylko jednemu żołnierzowi w każdym transporterze.