Korea Północna przeprowadziła w niedzielę próbę broni atomowej. Według wstępnych szacunków, które południowokoreańska agencja Yonhap przywołuje za przedstawicielem władz w Seulu, moc rażenia testowanego w niedzielę ładunku wynosiła ok. 50 kiloton. Dla porównania - bomba atomowa zrzucona przez USA na Hiroszimę w 1945 roku miała moc 15 kiloton. Media w Pjongjangu podały w niedzielę, że próba z użyciem bomby wodorowej przeznaczonej do montażu na międzykontynentalnych pociskach balistycznych (ICBM) zakończyła się "całkowitym powodzeniem". Była to szósta - i wszystko wskazuje na to, że najpotężniejsza dotąd - próba jądrowa Korei Płn. Prof. Mierzejewski podkreślił, że kryzys koreański jest permanentny i nie udało się w sposób wielostronny tego problemu rozwiązać. Pernamentny kryzys "Ten kryzysy jest permanentny i wydaje się, że jeśli spojrzymy szerzej na stosunki międzynarodowe, jest to pewien moment przesilenia od mechanizmów wielostronnych, do mechanizmów rozwiązywania problemów przez mocarstwa - swoistego rodzaju koncertu mocarstw" - podkreślił ekspert z UŁ. Zwrócił uwagę, że ta "przepychanka", która ma w tej chwili miejsce między Stanami Zjednoczonymi, Chinami a Rosją, przypomina myślenie Henry Kissingera, oparte na XIX wiecznej koncepcji "koncertu mocarstw". "Wobec powyższego nie bierzemy już mniejszych aktorów do rozwiązania tego problemu, ale naciskamy na to, żeby duzi wzięli odpowiedzialność za to, co się dzieje" - ocenił. Kwestia paliwowa Ekspert podkreślił, że Chińczycy cały czas mówią o tym, żeby kryzys koreański rozwiązać dyplomatycznie, bowiem konflikt z Koreą Płn. oznaczałby ograniczenie dostaw ropy do chińskich portów. "Z punktu widzenia Chińskiej Republiki Ludowej konieczne jest pokojowe rozwiązanie dlatego, że każdy konflikt z Koreą Płn. wiąże się z ograniczeniami dostaw ropy przez cieśninę Malaka, Morze Południowochińskie, Morze Wschodniochińskie, aż do portów chińskich. Warto o tym pamiętać, że 36 proc. światowego transportu morskiego ropy odbywa się właśnie tym kanałem" - dodał. W jego ocenie, z tego punktu widzenia Chińczycy nie mogą iść na zaognienie kryzysu, ponieważ nie mają tak dużych rezerw paliwowych, żeby w miarę przedłużającego się konfliktu, podtrzymać swój wzrost gospodarczy oparty na różnego typu paliwach. "Podobnie Japonia i Korea Płd. Ten problem, o którym mówi się od niedawna - wpływu tego konfliktu na międzynarodowe rynki paliwowe - z punktu widzenia Chin wydaje się być kluczowy" - zaznaczył prof. Mierzejewski. Jego zdaniem, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone to mamy do czynienia z graczem dość nieprzewidywalnym, który obecnie nie ma mechanizmów politycznych, dyplomatycznych czy gospodarczych, które mogłyby skłonić Chiny do bardziej agresywnej polityki wobec Pjongjangu. "Trudno powiedzieć jakie ruchy w dalszym ciągu Stany Zjednoczone mogę tutaj podjąć, a mogą to być ruchy, które będą związane jednak z militarnym rozwiązaniem tego problemu" - zaznaczył. W jego ocenie, koalicjanci USA - Japonia i Korea Płd. - też nie są zainteresowani w siłowym rozwiązaniu - najmniej Korea Płd. z uwagi na ogromne straty ludzkie, które wiązałyby się z takim konfliktem. Działania ONZ Kluczową kwestią w nadchodzących miesiącach - zdaniem eksperta - wydaje się być dyplomacja w Narodach Zjednoczonych. Przypomniał, że wcześniej udało się skłonić Rosję i Chiny do przyjęcia wspólnej rezolucji ograniczającej możliwości eksportu towarów z Korei Płn. Szacuje się, że z tego tytułu gospodarka Korei Płn. będzie traciła ok. miliard dolarów rocznie. "I w moim głębokim przekonaniu to ONZ i dyplomacja taka, która gdzieś znajduje consensus wokół tego problemu, powinna być mechanizmem, który może dać podłoże do rozwiązania tego problemu, ale niekoniecznie będzie to rozwiązanie pokojowe" - zaznaczył szef Ośrodka Spraw Azjatyckich UŁ.