Źródła zbliżone do MAEA twierdziły, że pracowniczce MAEA na krótko odebrano dokumenty podróżne. Irańska agencja Fars potwierdziła jedynie informację, iż w ubiegłym tygodniu inspektor uniemożliwiono wejście do zakładu wzbogacania uranu w Natanz z powodu obaw, że przybyła tam z "podejrzanym materiałem". "Uniemożliwienie inspektorowi opuszczenia kraju jest nie do przyjęcia i nie powinno się zdarzyć" - napisał w oświadczeniu dyrektor generalny MAEA, Cornel Feruta. Dodał, że "na podstawie dostępnych informacji Agencja nie zgadza się z przedstawionym przez Iran opisem sytuacji, dotyczącej inspektora, który przeprowadzał kontrolę bezpieczeństwa w Iranie". Irańczycy zaprzeczają jednak, jakoby odebrali inspektor dokumenty podróżne. Ambasador Iranu przy MAEA, Kazem Gharib Abadi, stwierdził, że pracowniczka MAEA mogła opuścić Iran mimo trwającego tam dochodzenia w sprawie incydentu oraz że jej wyjazd był "szybki i łatwy". Według komunikatu Irańskiej Agencji Energii Atomowej (AEOI) przy kontrolowaniu inspektor włączył się alarm, co nasunęło obawy, że może ona mieć przy sobie "podejrzany produkt". Iran w czwartek poinformował o wznowieniu wzbogacania uranu za pomocą wirówek gazowych w podziemnych zakładach w Fordo niedaleko świętego miasta irańskich szyitów Kum. Rzecznik AEOI Behruz Kamalwandi poinformował, że rozpoczęto wtryskiwanie gazowego sześciofluorku uranu (UF6) do 696 wirówek, a cały proces ma nadzorować MAEA. Stany Zjednoczone, które w maju 2018 roku wycofały się z porozumienia nuklearnego z Iranem, uznały wznowienie wzbogacania uranu w Fordo za "wielki krok w złym kierunku". Jak zaznaczyła rzeczniczka Departamentu Stanu USA Morgan Ortagus, Iran nie ma żadnych wiarygodnych powodów, by rozszerzać program wzbogacania i Waszyngton będzie kontynuował wobec Teheranu politykę wzmacniania sankcji gospodarczych dopóki Irańczycy nie zmienią swego postępowania w tej sprawie.