Miedwiediew mówił o tym na posiedzeniu kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), które w rozszerzonym składzie zebrało się w stolicy Rosji, aby podsumować rezultaty pracy FSB w 2010 roku i wytyczyć zadania na 2011 rok. Prezydent oświadczył, że "należy uczynić wszystko, aby organizatorzy zamachu zostali wykryci, schwytani i postawieni przed sądem". - A gniazda tych bandytów powinny być zlikwidowane. Z tymi, którzy będą stawiać opór, nie należy się ceregielić - trzeba ich unicestwiać na miejscu - dodał Miedwiediew. Prezydent zażądał od rządu, MSW, Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), Prokuratury Generalnej i Komitetu Śledczego wyciągnięcia wniosków personalnych wobec osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w sferze transportowej. Dmitrij Miedwiediew opowiedział się także za wprowadzeniem "totalnej kontroli" podróżnych we wszystkich węzłach transportowych Rosji, tj. na lotniskach, dworcach i w portach. - Taka kontrola będzie dłuższa dla pasażerów, jednak jest to jedyne wyjście - oświadczył Miedwiediew na posiedzeniu kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa. Prezydent oświadczył, że głównym zadaniem FSB jest walka z wysokim zagrożeniem terrorystycznym w Rosji. Według Miedwiediewa, jest ono wyższe niż w USA. - W 2010 roku liczba zamachów (w Rosji) wzrosła. Dla FSB, Narodowego Komitetu Antyterrorystycznego (struktury federalnej koordynującej walkę z terroryzmem - red.) i organów ochrony prawa jest najpoważniejszy sygnał - podkreślił. Prezydent Rosji ostro skrytykował poziom bezpieczeństwa na lotnisku Domodiedowo. Według niego na lotnisku "panowała anarchia". - Jest oczywiste, że występują tam systemowe niedociągnięcia w zapewnianiu bezpieczeństwa ludzi i zarządzaniu węzłem transportowym - oznajmił prezydent na posiedzeniu kolegium Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB). - Jeśli lotnisko przyjmuje taką liczbę pasażerów, to musi stwarzać wszystkie warunki do kontroli pasażerów i bagażu. Trzeba sprawdzić, czy to uczyniono, a nie zwalać odpowiedzialność na milicję - podkreślił. W ocenie Miedwiediewa, w poniedziałek na Domodiedowie "panowała anarchia, ludzie wchodzili (do terminalu) z dowolnych miejsc, a kontrola praktycznie w ogóle nie obejmowała osób czekających na pasażerów".