"Od dawna komunikuję się z zagranicznymi przywódcami i widzę, jak bardzo spadł poziom zachodnich polityków" - pisze na swoim kanale Telegram były rosyjski prezydent i premier <a class="db-object" title="Dmitrij Miedwiediew" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-dmitrij-miedwiediew,gsbi,1381" data-id="1381" data-type="theme">Dmitrij Miedwiediew</a>. Jak dodaje, "dzieje się to na jego oczach od 20 lat". Miedwiediew: Silni politycy nigdy nie byli rusofobami "Oczywistym jest, że w Europie nie ma nawet śladu po postaciach politycznych na poziomie Helmuta Kohla, Jacques'a Chiraca czy Margaret Thatcher. Nie chodzi tu oczywiście o tych, których czasami nazywa się prorosyjskimi postaciami, chociaż silni politycy nigdy nie byli rusofobami" - podkreśla. Jego zdaniem "pytanie jest zupełnie inne". "Ludzie, którzy uosabiali potężny kurs polityczny, a czasem całą epokę, zostali zastąpieni przez ludzi, którzy nazywają siebie technokratami" - stwierdza. Jak dodaje, "niektórzy z nich to dość wykwalifikowani specjaliści, ale nic więcej. I na tym polega problem!". Według niego "tacy ludzie potrafią poprawnie sformułować pomysł, udzielić precyzyjnych instrukcji asystentom. Ale nie są w stanie wziąć odpowiedzialności". "Będą się chować, bawić, odwoływać się do instrukcji, warunków rynkowych, nawet zmian klimatycznych, ale nie podejmą decyzji. Albo zostaną one zaakceptowane zbyt późno. A to kompletna katastrofa" - podkreśla wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej. "Scholz to nie Merkel" Jak zaznacza Miedwiediew, "prawdziwy polityk nie boi się podejmować decyzji. Tak, może popełniać błędy, a nawet przegrywać. Ale to będzie godna przegrana". "Każdy przywódca jest wyjątkowy, ale polityk to ktoś, kto potrafi podjąć niepopularną decyzję i być za nią odpowiedzialnym. I ten, kto rozumie, że stosunki międzynarodowe to nie jest urząd dyrektora prowincjonalnej europejskiej szkoły, gdzie uczniowie otrzymują klapsy i sankcje" - pisze Miedwiediew. "Bez obrazy dla nikogo, ale dla wszystkich jest jasne, że Mario Draghi to nie <a class="db-object" title="Silvio Berlusconi" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-silvio-berlusconi,gsbi,1068" data-id="1068" data-type="theme">Silvio Berlusconi</a>, a Olaf Scholz to nie Angela Merkel. To są nowi ludzie i, moim zdaniem, dalecy od najlepszych czasów administracji publicznej" - stwierdza. Miedwiediew o "wyrzutkach politycznych" Miedwiediew twierdzi, że "w UE są umiarkowani technokraci i są wściekli fanatycy". Jego zdaniem, "Niemcy, Francja i Włochy wyglądają dobrze na ogólnym tle, ale szacunek do nich został nadszarpnięty. Czy ambasador Ukrainy mógłby nazwać kanclerza Kohla 'obrażoną pasztetową'? A może obecny prezydent Ukrainy pojawiłby się na spotkaniu z prezydentem Chirakiem w zielonej koszulce? Oczywiście nie". "Nie mówię o różnych wyrzutkach politycznych. O patentowanych rusofobach wypluwających potoki antyrosyjskich obrzydliwości, takich jak różne kaczyńskie i morawieckie, o nieistotnych emerytach, którzy próbują oferować swoje nędzne przepisy na porządek świata, jak Heusgen (Christoph Heusgen - niemiecki dyplomata, przewodniczący Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa - red.). i Vershbow (Alexander Vershbow - były asystent sekretarza obrony USA ds. bezpieczeństwa międzynarodowego, były ambasador USA w Rosji - red.)" - pisze były prezydent Rosji. Jak diagnozuje, "problem degeneracji polityki europejskiej wynika przede wszystkim z tego, że stała się ona bladym chórem wspierającym amerykańskich solistów". "Kaliber polityków stale spada" "Charles de Gaulle mógł sprzeciwić się jakiemukolwiek amerykańskiemu prezydentowi. A teraz, który z Europejczyków zrobi to bez uścisku dłoni? Nie myślą o przyszłości" - twierdzi Miedwiediew. Według niego "amerykańscy przywódcy nowej fali również nie błyszczą świeżymi pomysłami i stabilnością psychiczną". "Niestety, oświecenie nie jest jeszcze oczekiwane. Stwarza to problemy nie tylko dla świata zachodniego, ale także dla nas, Rosji. Kaliber polityków stale spada. Jak trafnie zauważył <a class="db-object" title="Władimir Putin" href="https://wydarzenia.interia.pl/tematy-wladimir-putin,gsbi,9" data-id="9" data-type="theme">Władimir Putin</a>, 'po śmierci Mahatmy Gandhiego nie ma z kim rozmawiać'" - kończy.