"Tylko premier Izraela (Benjamin Netanjahu) przyleciał. Można to uznać za naturalne - wszak chodzi o pomordowanych Żydów. Wszelako za tak samo naturalne i niezależne od rangi (obchodów) można by uznać pojawienie się w Oświęcimiu prezydenta Rosji" - ocenił Buntman, którego komentarz widnieje na stronie internetowej tej popularnej rozgłośni. "Nawet jeśli żaden z prezydentów i premierów, by nie przyjechał, Miedwiediew powinien był" - podkreślił. "Wszak to nie ktoś nieznany, nie sojusznicy i nie koalicja antyhitlerowska, lecz nasza armia, nasi żołnierze wyzwolili ostatnich więźniów tego najstraszniejszego obozu na świecie" - przypomniał. Komentator nie wykluczył, że Miedwiediew obawiał się, iż zostanie zadręczony pytaniami o pakt Ribbentrop-Mołotow, powstanie warszawskie, Katyń i "w ogóle o wszystko - aż do 1989 roku". "No i co z tego? To (Władimir) Putin 1 września (2009 roku) w Gdańsku nie mógł odpędzić się od takich tematów i nie wytrzymał nerwowo na konferencji prasowej. A tutaj, w Oświęcimiu? To pytający postawiliby się w idiotycznej sytuacji" - zauważył. Zdaniem Buntmana, "Miedwiediew przepuścił wspaniałą okazję pokazania całemu światu, że Rosja rzeczywiście szanuje swoją historię; że rzeczywiście jest wdzięczna tym, którzy czczą pamięć radzieckich żołnierzy". "Na konkretnym przykładzie wyzwolenia Oświęcimia można było nie tylko przypomnieć o niezliczonych ofiarach nazizmu, ale także - byłoby to o wiele właściwsze niż czynienie tego w Gdańsku - o setkach tysięcy naszych żołnierzy leżących w polskiej ziemi" - wskazał. Według komentatora to, że prezydent Rosji nie pojechał do Oświęcimia, a wysłał tam ministra oświaty i nauki Andrieja Fursenkę, było z jego strony "świadomym i przemyślanym aktem". "A może ktoś mu to podpowiedział, naszeptał do ucha?" - pytał retorycznie Buntman.