Prezydent Rosji powiedział, że milicja musi działać twardziej, by tłumić takie zamieszki, do których doszło 11 grudnia nieopodal Kremla. Fani piłki nożnej i rasiści skandujący "Rosja dla Rosjan" starli się z milicją i pobili ludzi z mniejszości etnicznych na Kaukazie. Raport INTERIA.PL: Zupełnie nowa mapa świata. Czy na Ziemi w miejsce starych powstaną zupełnie nowe państwa? Miedwiediew powiedział w trakcie posiedzenia organu doradczego - Rady Państwowej - że regionalne władze muszą ściślej współpracować z grupami etnicznymi w celu zapobieżenia wzrostowi agresywnego nacjonalizmu. "Udaremniono spisek", "Kreml miał upaść" - Konflikty międzyetniczne są śmiertelnie niebezpieczne dla Rosji - powiedział Miedwiediew, podkreślając, że nie wolno dopuścić do tego, by jacyś "głupcy zniszczyli nasz wspólny dom". Podczas posiedzenia doszło do wymiany zdań między prezydentem a premierem - piszą agencje. Premier Władimir Putin wskazał na ZSRR jako na przykład przyjaznych kontaktów między różnymi grupami etnicznymi. Prezydent Miedwiediew oświadczył, że doświadczeń radzieckich nie można powtórzyć. - Czy możemy powtórzyć to, co zostało zrobione w czasach ZSRR? Nie, to niemożliwe - powiedział Miedwiediew przypominając, że Związek Radziecki był państwem opartym na ideologii i bardzo surowych prawach. "Rosja jest inna" - dodał. 11 grudnia doszło do starć pseudokibiców piłkarskich i nacjonalistów z milicyjnymi siłami specjalnymi OMON na Placu Maneżowym, w samym sercu Moskwy. Obrażeń doznały 32 osoby, a 66 zostało zatrzymanych, gdy manifestacja przekształciła się w starcia między milicją a tysiącami nacjonalistów i fanów piłki nożnej; domagali się ukarania winnych śmierci jednego z kolegów, który zginął w bójce z przybyszami z Kaukazu. To zdarzenie wywołało kolejne akty przemocy podyktowane ksenofobią.