- Koledzy, te decyzje zostały już podjęte. To nie jest kwestia naszej sympatii czy antypatii, bądź jakichś czynników politycznych, lecz nie znaczy to, że alternatywne rozwiązania są wykluczone - powiedział. Prezydent Rosji zareagował tak na wypowiedź ukraińskiego ministra ds. paliw i energetyki Jurija Bojki, zaniepokojonego tym, iż Ukraina nie ma gwarancji dotyczących objętości gazu, który popłynie tranzytem z Rosji do Europy Zachodniej, kiedy te dwa gazociągi już powstaną. - Nikt nigdy nie mówił, że jeśli powstanie jeden czy drugi gazociąg (Północny bądź Południowy), nie możemy rozmawiać o innych wariantach. Świat się zmienia, pojawił się gaz łupkowy (...). Pięć lat wcześniej nikt o tym nie myślał. Porozmawiajmy o tym w przyszłości - oświadczył Miedwiediew. Ukraińcy obawiają się, że po zbudowaniu przez Rosjan dwóch nitek gazowych, omijających ich kraj, ich dochody z tranzytu błękitnego paliwa spadną. Obecnie ukraiński system przesyłania gazu tłoczy do odbiorców w krajach Unii Europejskiej 80 proc. rosyjskiego surowca i potrzebuje gruntownej modernizacji. Tuż po dojściu do władzy w lutym br. prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz deklarował gotowość podjęcia rozmów z Rosją i UE na temat utworzenia trójstronnego konsorcjum, które przejęłoby kontrolę nad systemem przesyłu gazu Ukrainy. Obecnie Rosjanie mówią o możliwości połączenia Gazpromu z ukraińską państwową spółką paliwową Naftohaz, jednak Ukraińcy nie chcą się na to zgodzić. - Gdyby doszło do połączenia Gazpromu z Naftohazem, to bazując na możliwościach finansowych Gazpromu, można by całkowicie zmodernizować ukraińskie systemy przesyłu gazu - kusił w poniedziałek prezes Gazpromu Aleksiej Miller. Przybył on do Kijowa jako członek delegacji prezydenta Miedwiediewa, który we wtorek kończy dwudniową wizytę na Ukrainie. Jarosław Junko