Według rosyjskiego przywódcy istnieje poważne ryzyko, że Kirgistan rozpadnie się na dwa państwa z powodu napięć utrzymujących się po krwawych starciach, w których zginęły co najmniej 82 osoby i w wyniku których od władzy odsunięty został prezydent Kurmanbek Bakijew. - Naszym zadaniem jest pomóc mieszkańcom Kirgistanu znaleźć spokojne wyjście w tego kryzysu - ocenił Miedwiediew sugerując, że Bakijew powinien formalnie ustąpić z urzędu. Zdaniem rosyjskiego prezydenta rozładowałoby to kryzys, który w przeciwnym razie może przekształcić Kirgistan w "drugi Afganistan". - Pewne osobistości polityczne powinny podjąć odpowiedzialne decyzje - oświadczył prezydent Rosji. Wczoraj Bakijew powiedział, że być może zrezygnuje, jeśli rząd tymczasowy zagwarantuje mu bezpieczeństwo i wyciszy niepokoje, do których doprowadził ubiegłotygodniowy przewrót. Po ucieczce ze stolicy Bakijew zaczął gromadzić swoich zwolenników z południa kraju i ostrzegał przed dalszym rozlewem krwi. Nowy kirgiski rząd, na którego czele stanęła była minister spraw zagranicznych Roza Otunbajewa, zadeklarował, że Rosja jest dla niego głównym sojusznikiem. Wzbudziło to obawy o losy znajdującej się w tym kraju amerykańskiej lotniczej bazy wojskowej Manas, kluczowej dla zaopatrywania żołnierzy USA w Afganistanie. Miedwiediew oświadczył, że jakiekolwiek decyzje dotyczące bazy będą podejmowali sami Kirgizi i dał do zrozumienia, że Rosja nie próbuje usunąć Amerykanów z Kirgistanu. "Kiedy spotkałem się z prezydentem Bakijewem, zawsze mówiłem mu, że koniecznie trzeba pomóc naszym amerykańskim partnerom w rozwiązaniu problemu Afganistanu - zapewnił Miedwiediew. - Pytanie jak udzielić tej pomocy i jak wydajna ona będzie".