Portugalskie służby ratownicze poszukują polskiego turysty, który zaginął 7 lipca w okolicach miasta Porto Moniz na Maderze, wyspie położonej na Atlantyku u północno-zachodnich brzegów Afryki. Pochodzący z Mielca, mieszkający na stałe w Szwajcarii, 35-letni Michał Kozek wyjechał na urlop na Maderę z żoną i dwójką dzieci. Rodzina zakwaterowała się w hotelu Savoy Saccharum Resort & Spa w miejscowości Calheta na zachodzie wyspy. Wyszedł pobiegać Jak powiedział Christopher Kozek, brat zaginionego, ostatni raz mężczyzna widziany był w rejonie miasta Porto Moniz, gdzie udał się 7 lipca wieczorem, aby pobiegać. Na miejsce zawiózł go lokalny taksówkarz. - Mój brat Michał wyjechał z hotelu w miejscowości Calheta taksówką około 18.30. Planował bieg, który miał zakończyć się przed 1 w nocy. Samodzielnie miał dotrzeć do hotelu - wyjaśnił Kozek, który bierze udział w poszukiwaniach zaginionego. W trwające od 14 dni poszukiwania 35-letniego turysty włączyła się ambasada RP w Lizbonie, która krótko po zgłoszeniu zaginięcia mężczyzny nawiązała kontakt z maderskimi władzami. Ostatni ślad Jak poinformował rzecznik prasowy polskiej ambasady Bogdan Jędrzejowski, w poszukiwaniach Polaka bierze udział kilka formacji służb porządkowych regionu Madery. Jak donosi maderski dziennik "Diario de Noticias", 35-letni Polak, rezydujący w Szwajcarii, zaginął w rejonie wyspy, gdzie przed siedmioma miesiącami zaginął inny turysta, 28-letni obywatel Niemiec. Z informacji gazety wynika, że ostatni ślad po polskim turyście pochodzi z anteny, która w okolicach szczytu Pico da Urze zarejestrowała około godz. 20 w dniu zaginięcia mężczyzny sygnał emitowany przez jego telefon komórkowy. Jak wygląda? Zaginiony 35-latek ma 182 cm wzrostu. Mężczyzna waży około 75 kg, ma niebieskie oczy, jest szatynem. W dniu zaginięcia był ubrany w strój sportowy do biegania.