Wiatr wyrywał drzewa z korzeniami i zrywał dachy z domów. W Kraju Basków prędkość wiatru dochodziła w porywach do 170 km/h. Mieszkańcom północnej Hiszpanii władze z wyprzedzeniem radziły, aby nie wychodzili z domów. Dla całego północnego wybrzeża Hiszpanii ogłoszono alarm. Synoptycy mówili o "meteorologicznej bombie". - To nie jest weekend do spacerowania po lesie, oglądania fal czy reperowania dachów waszych domów - ostrzegał minister spraw wewnętrznych Alfredo Perez Rubalcaba W wielu miejscowościach w północno-zachodniej Hiszpanii nie ma prądu, ponieważ połamane przez wichurę drzewa pozrywały linie energetyczne. Doszło też do poważnych zakłóceń funkcjonowania komunikacji kolejowej. Cyklon, w którym prędkość wiatru dochodziła do 190 km/h, przeszedł w nocy z piątku na sobotę nad Wyspami Kanaryjskimi, przewracając latarnie na zaparkowane samochody i powodując zakłócenia w komunikacji lotniczej.