Do zdarzenia doszło na początku października, ale makabryczny wypadek dopiero teraz opisują zagraniczne media. Taliba z wioski Bhulanpur w dystrykcie Kheri w Indiach bawiła się wieczorem na placu budowy. Ośmiolatka potknęła się i upadła na wystający żelazny pręt. Metal przebił jej dolną szczękę i wyszedł z ust. Przerażone dzieci pobiegły po jej rodziców. Dorośli odcięli część pręta i zawieźli dziewczynkę do najbliższego szpitala, który oddalony był o 15 kilometrów. - W związku z krytycznym stanem dziewczynki wezwano mnie na pilną operację - opowiadał dr Koli. - Zbadałem dziecko i zdając sobie sprawę z zagrożenia, poradziłem rodzicom, by zabrali ją do Lucknow Medial Collage, oddalonego o 140 km - dodał. Rodzice jednak nie byli w stanie zabrać dziecka tak daleko. Prosili lekarza, by podjął się operacji. - To była trudna sytuacja, ponieważ pracownia rentgenowska w naszym szpitalu jest niedostępna po godzinie 17:00 - przyznał lekarz. Makabryczny wypadek ośmiolatki. Ogromne szczęście Relacjonował, że natychmiast poprosił anestezjologa, by zastosował znieczulenie miejscowe i przystąpił do "ratowania głównych naczyń krwionośnych wokół przekłutego obszaru". - Pręt mocno utknął i żeby móc go wyciągnąć, musiałem zrobić ok. 1 cm cięcie i powoli go wysunąć. Udało się to zrobić w 35 minut - tłumaczył lekarz. Lekarz mówi o cudzie. Jak wyjaśnił dr Koli, dziecko miało ogromne szczęście, że pręt nie zahaczył o naczynia krwionośne prowadzące do mózgu lub tchawicy - podaje "Daily Mail". - Usunięcie pręta bez choćby najmniejszego uszkodzenia narządów było wyzwaniem - podkreślił lekarz. - To był najcięższy przypadek, z jakim spotkałem się w całym życiu zawodowym - dodał. Dziewczynka po trzech dniach została wypisana do domu. Po ośmiu godzinach od operacji zaczęła mówić. Może też już normalnie jeść.