- Od trzech lat podejmowane są próby pozbycia się Hamasu (...) poprzez nakładanie blokady (na Strefę Gazy). Nadszedł czas, aby rozpocząć rozmowy z Hamasem", którego "legitymizacja" została wzmocniona przez wojnę w Gazie - powiedział Meszal. Stany Zjednoczone, Izrael i Unia Europejska uważają Hamas za organizację terrorystyczną. Zdaniem Meszala jednym z rezultatów - jak to określił, "pierwszej wielkiej i prawdziwej wojny" w Strefie Gazy - jest to, że "Hamas i opór są nie do uniknięcia". - Osiągnęliśmy nasze cele, zmuszając wroga do zaprzestania agresji i wycofania się (z Gazy) - powiedział, nawiązując do jednostronnego zawieszenia broni, które Izrael ogłosił w niedzielę. Tego dnia również Hamas i inne zbrojne organizacje w Gazie ogłosiły tygodniowe przerwanie ognia, domagając się, aby Izrael wycofał stamtąd w ciągu tego czasu swe wojska. Szef Hamasu zastrzegł, że "pozostały jeszcze dwie bitwy do wygrania: zniesienie blokady (Strefy Gazy) i otwarcie przejść granicznych, zwłaszcza tego w Rafah (między Egiptem i Strefą Gazy), które jest naszym oknem na świat". Zaapelował do bojowników Hamasu o nieodkładanie broni, "ponieważ - powiedział - wróg jest szczwany i zechce się zemścić". Oskarżył władze Autonomii Palestyńskiej o "porzucenie oporu w obliczu izraelskiej okupacji" i wezwał Palestyńczyków na Zachodnim Brzegu Jordanu, aby przyłączyli się do walki w Strefie Gazy. Meszal przyznał, że Hamas opowiada się za pojednaniem palestyńskim, "ale - jak zaznaczył - opartym na bazie oporu, a nie ustępstw" wobec Izraela. Zachodni Brzeg Jordanu kontrolowany jest przez umiarkowany Fatah prezydenta Mahmuda Abbasa; Strefa Gazy zaś od połowy 2007 roku znajduje się pod kontrolą radykałów z Hamasu.